Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

OPOWIADANIE: Trójkąt cz. I


KAMIL

            Kochałem ją. Bardzo. Co więcej, kocham ją nadal. Ale to nie ma teraz znaczenia, bo jedyne co mi pozostało, to wspomnienia. Jej już nie ma. Mogę sobie wyrzucać, jakim byłem idiotą, ale to i tak mi jej nie wróci. Bo ona odeszła, już na zawsze…

            Poznaliśmy się przez Internet. Dość długo ze sobą pisaliśmy, zanim zdecydowaliśmy się na spotkanie. Owszem, widziałem wcześniej jej zdjęcie, ale jej widok w realu był dużo lepszy. Gdy pierwszy raz zobaczyłem ją na żywo, od razu się w niej zakochałem. Tak, była moim całkowitym przeciwieństwem, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia. Nie w sensie negatywnym, raczej wręcz odwrotnie. Miałem nadzieję, że przy niej się uspokoję, przystopuję nieco…  Była rok starsza, dość poważnie myślała już o życiu. Teraz wiem, że ja przy niej byłem jeszcze dzieciakiem, smarkiem myślącym tylko o dobrej zabawie.

            W każdym razie jeszcze tego samego dnia została moją dziewczyną. Byłem z siebie dumny, bo nie dość, że piękna, to jeszcze mądra i inteligentna. Wzorowa uczennica jednego z lepszych liceów w mieście, a ja? Uczeń zawodówki, ledwie przechodzący z klasy do klasy.

Naprawdę chciałem się zmienić. Kumple, imprezy, alkohol… Wiedziałem, że w taki sposób nic nie osiągnę. Ale miałem zbyt słabą wolę, żeby się od tego tak po prostu odciąć, potrzebowałem motywacji. Ona miała nią być. I na początku było pięknie. Rzuciłem palenie, unikałem kolegów… Praktycznie cały czas spędzałem z nią. Moja rodzina polubiła ją od razu. Cieszyli się, że w końcu znalazłem sobie porządną dziewczynę.

Przez pierwsze dwa miesiące wszystko było świetnie. Ale potem Agata miała matury i siłą rzeczy coraz więcej czasu spędzała nad książkami. Chciałam jak najlepiej zdać egzaminy i ja to doskonale rozumiałem, dlatego nie robiłem jej wymówek, gdy zamiast spotkać się ze mną, siedziała w dom i się uczyła. Sam jednak w tym czasie bardzo się nudziłem i kiedy raz czy dwa dzwonili po mnie koledzy, nie odmawiałem. Przecież to, że się z nimi spotkam nie znaczy, że wrócę do poprzedniego życia. Podobnie rzecz się miała z alkoholem czy papierosami.

Kiedy czas matur dobiegł końca, wszystko wróciło do normy. A przynajmniej teoretycznie. Owszem, znowu spędzaliśmy razem dużo czasu, ale już nie zawsze sami. Coraz częściej towarzyszyli nam moi znajomi. Przeważnie Michał i Sylwia – mój najlepszy kumpel i jego dziewczyna. Obie dziewczyny dość dobrze się ze sobą dogadywały, więc nie widziałem w tym nic złego. Nawet gdy wybraliśmy się do parku i siedząc na ławce paliliśmy trawkę, lub na schodach ewakuacyjnych jakiejś szkoły piliśmy wódkę. Udawałem, że nie widzę jej przerażonego spojrzenia.

- Nie rób mi więcej takich niespodzianek – powiedziała pewnego dni, gdy odprowadzałem ją na przystanek.

- To znaczy? – nie bardzo rozumiałem.

- Palenie trawki i picie alkoholu w miejscach publicznych jest zabronione – odparła – A gdyby tak złapała nas policja? Co wtedy?

- Nic – wzruszyłem ramionami – Najwyżej by nas spisali i dali mandat. To nic takiego – sam miałem już dwa takie.

- Może dla cienie, ale nie dla mnie – mówiła dalej – Nie chcę mieć kłopotów, tym bardziej, że ja nic nie robię.

W tym momencie musieliśmy skończyć rozmowę, bo nadjechał autobus. Agata bez słowa wsiadła do niego i odjechała.

Czy w jakiś sposób czułem się winny? Nie, wtedy nie. Nie miałem poczucia, że robię coś złego. Uważałem, ze to Agata przesadza, bo w końcu nic wielkiego się nie stało, a odrobina ryzyka, adrenaliny i dobrej zabawy jest w życiu potrzebna.

W każdym razie od tamtej pory starałem się unikać takich sytuacji, a było to tym łatwiejsze, że Agata znalazła pracę w jakimś butiku w centrum handlowym w sąsiednim mieście. Gdy pojechała na szkolenie, razem ze znajomymi dość ostro imprezowałem. Można powiedzieć, że do domu wracałem tylko po to, żeby spać, ale ona o tym nie wiedziała. W tamtym czasie już dość sporo przed nią ukrywałem, a przychodziło mi to tym łatwiej, że mieliśmy teraz dla siebie dużo mniej czasu. Ja od września wróciłem do szkoły, ona miała pracę, a w październiku zaczęła studia – ze względu na pracę – zaoczne. Bywały okresy, że nie widzieliśmy się przez tydzień, a i te nieliczne chwile spędzane razem sprawiały, że zamiast cieszyć się sobą, coraz więcej się kłóciliśmy. Ale nie przeczuwałem, że to może się tak skończyć…

To był jeden z tych dni kiedy miała wolne i mogliśmy się spotkać. Ostatnio praktycznie za każdym razem towarzyszyli nam Michał z Sylwią i tak było i wtedy. Padł pomysł, żeby w piątek wybrać się na jakąś dyskotekę. Wszyscy poza Agatą byli na tak.

- Pracuję do 21. Zanim zamknę sklep, dojadę do domu jest po 22. Nie dam rady – tłumaczyła.

Michał z Sylwią próbowali ją jakoś przekonać, ale na darmo. Gdy potem byliśmy sami, ja zacząłem ją namawiać.

- Przecież 22 to wcale nie tak późno. Ja z Michałem i Sylwią pojedziemy wcześniej, a ty po pracy do nas dołączysz – nie widziałem żadnego problemu.

- Nie. Nie rozumiesz, że po ośmiu godzinach  pracy będę zmęczona? Szybko coś zjem i pójdę spać – powiedziała – Poza tym nie raz mówiłam ci, że nie lubię takich miejsc.

- Jak raz pójdziesz, to ci korona z głowy nie spadnie – byłem coraz bardziej wkurzony, sam nie wiem czemu – Ostatnio nigdzie razem nie wychodzimy…

- Bo jak chcesz gdzieś wyjść, to na piwko do baru albo na dyskotekę – przerwała mi – Dobrze wiesz, że źle się w takich miejscach czuję.

- Skąd wiesz, skoro nigdy nie byłaś na dyskotece? – spytałem – A poza tym jesteś moją dziewczyną i możesz mi chyba czasem ustąpić?

Nie odpowiedziała. Dalej szliśmy w milczeniu.

- To jak, przyjedziesz w piątek? – przerwałem w końcu ciszę, tym razem mając dużo spokojniejszy głos.

Głęboko westchnęła, po czym odparła.

- Nie Kamil. Mówiłam ci już, że nie.

Zaraz potem przyspieszyła kroku, bo nadjeżdżał jej autobus.

W piątek cały czas miałem jednak nadzieję, że zmieni zdanie. Nie zrobiła tego. Ja jednak nie zamierzałem rezygnować z dobrej zabawy. Tej jednak nie było. Razem z Michałem wdaliśmy się w bójkę, w związku z czym nasza przygoda z dyskotekę zakończyła się dość szybko, bo zostaliśmy wyproszeni. Czy w jakiś sposób wpłynęło to na mnie? Nie. Wręcz przeciwnie, bardzo nas to rozbawiło i wprawiło w jeszcze lepszy humor, tym bardziej, że nie oberwaliśmy mocno. A przynajmniej tak nam się wydawało, bo byliśmy znieczuleni alkoholem. Dopiero następnego dnia przekonałem się, że było inaczej. Mruganie i szersze otwieranie ust było dla mnie nie lada wyzwaniem. Oczywiście uważałem, że to, co mnie spotkało, było całkowicie niesprawiedliwe. Tak bardzo się nad sobą użalałem, że całkowicie zapomniałem o spotkaniu z Agatą i dopiero jej SMS mi o tym przypomniał.

Przepraszam, ale nie najlepiej się czuję. Spotkamy się innym razem odpisałem.

Co się stało?

Nic wielkiego. Chyba po prostu się przeziębiłem. Posiedzę parę dni w domu to mi przejdzie.

Wiem, że ją okłamałem, ale nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Już i tak praktycznie cały czas się kłóciliśmy, więc wolałem mieć chociaż z tym święty spokój. Niestety nie przewidziałem, że Agata pojawi się u mnie w domu.

- To jest to twoje przeziębienie? – zapytała, gdy na mnie spojrzała.

- To nie tak, jak myślisz… - zacząłem, ale mi przerwała.

- Wiesz co, daruj sobie – powiedziała zrezygnowanym, ale bardzo stanowczym głosem – Idąc tutaj miałam wyrzuty sumienia z powodu tego, co chcę ci powiedzieć, ale jak widzę, zupełnie niepotrzebnie. Skoro ty bez żadnych skrupułów mnie okłamujesz, to dlaczego ja mam się przejmować tym, że zamierzam być z tobą szczera?

- To znaczy? – nie rozumiałem ani słowa z tego, co do mnie mówiła.

- Ja pasuję. Za bardzo się różnimy, żeby coś z tego wyszło. Dla ciebie liczy się tylko dobra zabawa. Ja myślę już o stabilizacji, której ty mi nie dasz, więc dlaczego mam tkwić w związku, który i tak musi się kiedyś skończyć? Nie chcę marnować czasu… Może gdzieś czeka ktoś, kto gotowy będzie dać mi dzieci i nie chcę go przegapić tylko dlatego, że jestem z tobą.

- Czyli bycie ze mną jest dla ciebie tylko stratą czasu? – nie mogłem uwierzyć w jej słowa.

- Nie, początkowo nie –odparła – Ale potem zaczęliśmy się mijać. Nagle okazało się, ze mamy różne spojrzenie na przyszłość, że inne sprawy są dla nas istotne… Na dodatek kompletnie przestałeś się ze mną liczyć, moje zdanie przestało być ważne – mówiła, a gdy chciałem coś powiedzieć, dodała – I nie zaprzeczaj, bo oboje dobrze wiemy, że mam rację.

- Czyli to koniec? – dalej nie wierzyłem.

- Tak.

Potem wyszła z mojego domu i tyle ją widziałem. I chociaż mieszkaliśmy w tym samym mieście, nie dane było nam się spotkać, nawet przypadkowo.

Początkowo byłem na nią wściekły. Głównie za jej słowa, ale także za sam fakt, że ze mną zerwała. To było dla nie mnie do pomyślenia, przeważnie to ja zostawiałem dziewczyny, a nie na odwrót. Jednak z czasem cała ta sytuacja i sama osoba Agaty zobojętniały mi. Zadawałem się z innymi dziewczynami i dalej imprezowałem, ale to już nie było to samo. Przestało mi to sprawiać przyjemność, a w dziewczynach, z którymi się spotykałem ciągle czegoś mi brakowało. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że tęsknię za Agatą i tak naprawdę w dalszym ciągu bardzo ją kocham.

Czy próbowałem ją odzyskać? Jasne. Ale to nie było takie proste. Zmieniła numer telefonu, a wiadomości, które zostawiałem jej na GaduGadu ignorowała. Owszem, mogłem iść do niej do domu, ale po pierwsze nie wiedziałem jak pracuje i czy uda mi się ją zastać; a po drugie, jej rodzina nie przepadała za mną i z pewnością nie byłem tam mile widziany. Tym bardziej, że nie wiedziałem, co Agata im powiedziała odnośnie naszego rozstania. Tak więc czekałem w nadziei, że któregoś dnia uda mi się szczęśliwie spotkać ją, albo że w końcu odpisze na którąś z licznych wiadomości.

A teraz – półtora roku od tamtego czasu – siedziałem pod gołym niebem w górach obserwując gwiazdy i cały czas podtrzymując nadzieję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz