Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

poniedziałek, 16 lipca 2012

OPOWIADANIE: Mezalians


Przyglądała się drzewom, jak na ich gałązkach rozkwitają kolejne pąki. Przyglądała się ptakom, które coraz tłumniej zlatywały na plac pośrodku parku. Spacerując po parku przyglądała się wszystkim oznakom wiosny, jakie tylko jej oko zdołało dostrzec. Uwielbiała wiosnę. Była jej ulubioną porą roku. Nie gorące lato, szara jesień czy zimna zima, ale właśnie kolorowa i budząca do życia świat wiosna. A o poranku wyglądała najładniej. Jeszcze nie skażona gwarem życia miasta, ani nie zaludniona przez goniących w wyścigu szczurów ludzi.

Była tak zauroczona widokami, że nie zauważyła, że sama jest obiektem obserwacji. Stał kilkanaście metrów od niej, rozciągając mięśnie koło ławki. Co robił o tej porze w parku? Biegał. Lubił to robić, ale ciągły szum związany z jego osobą uniemożliwiał mu spokojny jogging w innych godzinach. Poza tym od paru dni miał kolejny powód do biegania o tej porze. Była nim właśnie średniego wzrostu dziewczyna o brązowych włosach, którą spotkał tu jakiś czas temu. Chociaż ciężko mówić o spotkaniu w momencie, gdy ona nawet nie zdawała sobie sprawy z jego obecności tu. Jednak dziś postanowił to zmienić…

Intuicyjnie czuła, że ktoś się do niej zbliża, ale nie zwracała na to większej uwagi. Park nie był jej własnością i każdy miał prawo tu przebywać. To pewnie był spacerowicz, który akurat tędy przechodził. Nikt, kim powinna się zajmować.

- Przepraszam – usłyszała nagle za sobą i już wiedziała, że się myliła.

- Tak? – odwróciła się w stronę, z której dobiegał ją głos nieznajomego.

Jej oczom ukazał się wysoki blondyn o intensywnie zielonych oczach. Choć ubrany w dres, w ręku trzymał różę.

- To chyba twoje… - powiedział podając jej kwiat – Chyba przed chwilą przypadkiem upuściłaś…

- Nie. To jakaś pomyłka… - szybko zaprzeczyła – Na pewno nic nie zgubiłam.

- Naprawdę? – udał zdziwienie – Ale nawet jeśli, to tak piękna dziewczyna zasługuje na tak piękny kwiat – i to powiedziawszy podał jej różę.

Z lekkim wahaniem, ale jednak go przyjęła. Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.

- Dziękuję – odparła z delikatnym uśmiechem.

- Cała przyjemność po mojej stronie – odparł również się uśmiechając – Danny.

- Kasia.

Tak zaczęła się ich znajomość. Od tamtej pory widywali się codziennie rano. Tematy do rozmów nigdy im się nie kończyły, dlatego też po jakimś czasie zaczęli widywać się w innych porach dnia. Oczywiście tylko wtedy, gdy ich życiowe obowiązki im na to pozwalały. A tych oboje mieli sporo.

Kasia przybyła tu parę lat temu z Polski, po kłótni z rodzicami. Zatrzymała się u siostry ojca i zatrudniła u niej w kawiarni. Od zawsze świetnie się dogadywały, więc wspólne życie nie stanowiło dla nich najmniejszego problemu. Niestety jakieś dwa lata temu ciotka Kasi uległa śmiertelnemu wypadkowi. Dziewczyna się załamała, bo poza nią nie miała nikogo, kto rozumiałby ją tak, jak ona. Ale w końcu się pozbierała, tym bardziej, że okazało się, iż ciotka zostawiła jej w spadku kawiarnię i teraz to ona miała wszystkim zarządzać. I to też robiła. Najlepiej jak potrafiła.

Zaś Danny… Z nim sytuacja była nieco bardziej skomplikowana. Kasia była w ogromnym szoku, gdy dowiedziała się o nim prawdy. W końcu nie codziennie można natknąć się na księcia Wielkiej Brytanii, a jeszcze rzadziej  to on sam inicjuje rozmowę. Tak, Danny – a właściwie Daniel – był księciem. W dodatku był pierwszy w kolejce do tronu. Stąd też jego mała ilość wolnego czasu. Ale gdy tylko znalazł go chwilę, a Kasia nie mogła wyrwać się z kawiarni, zawsze ją odwiedzał. Po jakimś czasie, to właśnie zaplecze „Old Caffee” stało się stałym miejscem ich spotkań. Jedynie tu mogli liczyć na prywatność i mieć pewność, że nie przyłapie ich jakiś natrętny reporter. O ile jemu to nie przeszkadzało, tak jej już bardziej. A już szczególnie po rozmowie z Jenny, jedną z kelnerek, a także jej dobrą przyjaciółką. Gdy Danny po raz pierwszy pojawił się w kawiarni, blondynka była w szoku. Gdy tylko następca tronu opuścił je, od razu zaczęła o wszystko wypytywać Kasię i wprost nie mogła uwierzyć w jej historię.

- Zupełnie jak Kopciuszek… - rozmarzyła się, ale mocny kuksaniec od przyjaciółki szybko przywrócił ją do życia.

Zaraz potem jednak ostrzegła Kasię. Może i byli dla siebie tylko przyjaciółmi, ale prasa na pewno nie da temu wiary. Zaraz pisać, ze są parą, a wtedy Kasia nie będzie miała spokoju. W końcu spotykała się z następcą tronu, którego dziennikarze już dawno określili mianem najgorętszego kawalera. Gdy tylko wywęszą, co i jak, nie pozostawią na niej suchej nitki, a o świętym spokoju będzie mogła jedynie marzyć. W dodatku biorąc pod uwagę fakt, że była cudzoziemką.

- Ja tam nie mam nic przeciwko temu – dodała szybko Jenny – Ale pamiętaj, że Danny to jednak najważniejsza z osób w państwie. Niektórym może to się nie spodobać… - ostrzegła ją, po czym dodała z figlarnym uśmiechem – No a poza tym coś mi się wydaje, ze dla niego to nie jest tylko przyjaźń…

- Co przez to rozumiesz? – zaciekawiła się od razu Polka.

- Absolutnie nic. Ale widziałam, jak na ciebie patrzy. I na pewno nie jest to spojrzenie, jakim przyjaciel obdarza przyjaciółkę…

Kasia nic nie odpowiedziała na te słowa. Całkowicie puściła je w niepamięć. Bo według niej, były one kompletną bzdurą. Niczym, do czego przywiązywałaby większą uwagę. Ona i Danny tylko się przyjaźnili. Nic więcej. Tyle.

> * <

Czas leciał a wraz z nim coraz bardziej zacieśniała się przyjaźń pomiędzy Kasią a Danny’m. W jakiś sposób w dalszym ciągu udawało im się unikać mediów, co było nie lada wyzwaniem.

Oboje czuli się, jakby znaleźli bratnią duszę. W wielu sprawach się ze sobą zgadzali, interesowały ich podobne rzeczy. A jeśli znalazło się coś, odnośnie czego się nie zgadzali, nie drwili z tego ani się nie śmiali. Te rzeczy po prostu ich uzupełniały. Bo nie można ciągle zajmować się tymi samymi rzeczami i przez cały czas patrzeć na siebie, bo wtedy człowiek się sobą i innymi znudzi. Czasem trzeba spojrzeć w nowych kierunku, spróbować czegoś nowego. To przełamuję codzienną monotonię życia, a także pozwala poznać drugiego człowieka lepiej, niż niejedna rozmowa. Tak więc czasem Kasia proponowała kino, a innym razem Danny wspólne oglądanie jakiegoś meczu.

- Opowiesz mi coś o sobie? – zapytał kiedyś następca tronu.

- To znaczy? – roześmiała się Polka – Sprecyzuj jakoś.

- O swoim życiu, rodzinie…

- Czy ja wiem, czy jest o czym mówić… - wzruszyła ramionami – Nic ciekawego.

- Proszę – spojrzał na nią i w końcu mu uległa.
- Mam 23 lata i przez pierwsze dwadzieścia lat swojego życia mieszkałam w Polsce. Tak jak inni chodziłam do szkoły, a potem zdałam maturę. Potem w planach miałam studia. Moi rodzice i dziadkowie chcieli, żebym poszła na prawo, ale mnie bardziej interesowała pedagogika. Wielokrotnie się o to kłóciliśmy, aż w końcu dla świętego spokoju złożyłam papiery i na jeden kierunek i na drugi. Oczywiście na jedną z najlepszych uczelni w kraju, bo żadna inna nie wchodziła w grę. W końcu ukończyli ją moi dziadkowie i rodzice. Niestety okazało się, że poziom był jednak za wysoki i się nie dostałam. Nigdzie. Przewidziałam to i dlatego nikomu nic nie mówiąc złożyłam też papiery na pobliski uniwerek, na pedagogikę. Tam dostałam się bez problemu. Ale im to nie wystarczyło. Mówili, że do niczego się nie nadaję, że jestem leniwa, że nic mi się nie chce… Była ogromna awantura, a potem przez kilka dni wszyscy mnie olewali. W końcu się zdenerwowałam, spakowałam i przyleciałam tu do ciotki. Początkowo pomagałam jej w kawiarni przy okazji szlifując język. Niestety dwa lata temu ciotka miałam wypadek i zmarła. Jednak zdążyła wcześniej zapisać mi w testamencie kawiarnię. Dlatego nie wróciłam wtedy do domu, tylko zajęłam się interesem – wyjaśniła.

- Przecież mogłaś ją sprzedać – zauważyła Danny.

- Wiem, ale nie potrafiłam tego zrobić. Ciotka bardzo kochała to miejsce i włożyła w nie całe serce, a ja też dobrze się tu czuję. Chyba znalazłam swoje miejsce na ziemi… - zamyśliła się, a zaraz potem zmieniła temat –No a ty?

- Co ja? – zdziwił się blondyn.

- Twoja rodzina.

- Wszystko można przecież znaleźć w Internecie.

- Ale mnie nie interesuje to, co piszą w Internecie, tylko to, co ty masz mi do opowiedzenia. Chciałabym poznać historię Danny’ego, a nie następcy tronu – odparła z uśmiechem.

- Naprawdę cię to interesuje? – zdziwił się nieco chłopak, ale pozytywnie, bo na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Jasne.

- Wbrew pozorom moje życie wcale nie przypomina bajki. Kiedy się urodziłem te 27 lat temu, wszyscy otaczali mnie miłością, ale tylko w początkowych latach. Potem wychowywano mnie na księcia, który być może kiedyś obejmie tron. Uczyli mnie etyki, dyplomacji i zasad zachowania. Poza tym oczywiście jak każde inne dziecko chodziłem do szkoły. Prywatnej o najwyższym profilu. Chociaż na dworze rodziców zawsze pełno było różnych ludzi, byłem bardzo samotny. Kiedy miałem pięć lat urodziła się moja siostra Victoria – opowiadał – Wtedy na niej skupiła się cała uwaga. A kiedy podrosła miałem towarzystwo. Pomimo różnicy wieku dość dobrze się dogadywaliśmy. Oczywiście ona tez odbierała odpowiednie wykształcenie, ale już nie tak rygorystycznie, jak ja. A potem był ten wypadek… - powiedział i na chwilę zamilkł, a Kasia domyśliła się, że to coś, o czym ciężko mu mówić – Miałem szesnaście lat. Rodzice pojechali na delegację do Australii i kiedy już tam na miejscu przemieszczali się po kraju helikopterem, mieli awarię. Zginęli na miejscu. Wtedy oczy całego świata skierowane były na moją rodzinę, a my po prostu nie potrafiliśmy w to uwierzyć. A potem nagle uzmysłowiono sobie, że jeśli babci i dziadkowi coś się stanie, ja jestem pierwszy w kolejce do tronu. Wtedy zaczęto jeszcze uważniej śledzić każdy mój krok. Prywatność miałem jedynie w domu. A jak na złość, wszyscy dziennikarze chcieli ze mną nagle rozmawiać, śledzili mnie paparazzi… Każdy mój gest był od razy interpretowany na różne sposoby, wiele osób mnie krytykowało… Bardzo to wszystko przeżywałem. Poza tym nie było nikogo, kto by mi pomógł przez to wszystko przejść. Dziadkowie musieli zajmować się obowiązkami państwowymi, a rodziców chwilę wcześnie straciłem. Owszem miałem przyjaciół, ale bałem się z nimi rozmawiać na takie tematy. Już nie raz wcześniej prywatne rozmowy przeciekały do prasy… Dopiero po jakimś czasie nauczyłem się żyć na świeczniku. Skończyłem studia, służyłem w wojsku…

- Musiało ci być naprawdę ciężko… - westchnęła brązowowłosa delikatnie go obejmując.

- Było minęło…

- Podziwiam cię – stwierdziła nagle.

- Mnie? – zdziwił się – Czemu?

- Bo tyle przeżyłeś, a jednak pozostałeś sobą. Wartościowym i wrażliwym facetem, któremu „woda sodowa” nie zawróciła w głowie. Masz swoje wartości, według których żyjesz i które są dla ciebie ważne.

Kasia nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast niej zobaczyła delikatny uśmiech na jego twarzy.

Wtedy oboje poczuli, że ich znajomość przeszła na kolejny poziom. Pierwszy raz rozmawiali tak szczerze o swoim życiu. W jakiś sposób pozwoliło im to jeszcze lepiej się poznać i zrozumieć. Już nie byli dla siebie przypadkowymi ludźmi, którzy spotkali się w parku, a naprawdę bliskimi ludźmi.

> * <

Końcem sierpnia wybrali się na weekend do letniej posiadłości rodziców Danny’ego. Towarzyszyła im Victoria, co bardzo cieszy obie dziewczyny. Obie nawzajem dużo o sobie słyszały i już od jakiegoś czasu chciały się poznać.

Oczywiście cała wyprawa utrzymana była w największej tajemnicy przed światem.

- Przepraszam, że tak ukrywam naszą znajomość… - powiedział wtedy – Nie myśl, że się ciebie wstydzę, nie. Po prostu wiem, jak to jest żyć ciągle w blasku fleszy i chciałbym ci tego oszczędzić. Paparazzi są okropni i jeden nic nie znaczący gest może komuś zniszczyć życie. Nie chcę, żeby coś podobnego przydarzyło się tobie i żebyś potem żałowała, że mnie poznałaś…

- Nie masz za co przepraszać, ja to doskonale rozumiem – odparła dziewczyna – I dziękuje, ze mnie tak chronisz – to powiedziawszy wspięła się na palce, żeby dać mu buziaka w policzek.

Jednak w tym samym momencie Danny odwrócił głowę chcąc jej coś odpowiedzieć i ich usta spotkały się. Oboje byli bardzo zaskoczeni, ale żadne z nich tego nie przerwało. Co więcej, książę jeszcze dodatkowo pogłębił pocałunek. Zaskoczona Kasia nie wiedziała, co robić i całkowicie się temu poddała.

Nie wiadomo, ile tak stali schowani przed światem za drzewami. Dla nich czas się zatrzymał. Wszystko wokół przestało istnieć. Liczyli się tylko oni.

- Nie będę przepraszał – zaczął później Danny – bo nie żałuję. Nie będę mówił, że to się nie powtórzy, bo chętnie to zrobię jeszcze nie raz. I absolutnie nie powiem, że to nie powinno się zdarzyć, bo czekałem na to od chwili, gdy po raz pierwszy cię zobaczyłem…

- Ja… Ja nie wiem, co powiedzieć… - wydukała zaskoczona Kasia.

- A co ci mówi serce? – spytał szeptem.

- Że masz absolutną i nieodwołalną rację – uśmiechnęła się, a zaraz potem to ona pocałowała jego.

- Kocham cię – powiedzieli równocześnie, gdy tylko oderwali się na chwilę od siebie by zaczerpnąć powietrza.

Tamto wyznanie zmieniło całe ich życie. A szczególnie życie Kasi. Nagle z dnia na dzień stała się osobą medialną. Długo o tym z Danny’m rozmawiali, rozważając wszystkie za i przeciw. Książę nie chciał jej do niczego namawiać, był w stanie zaakceptować każdą jej decyzję. Dlatego wybór zostawił jej. A ona zdecydowała, że go kocha i nie chce tego ukrywać przed światem. Że chce być przy nim zawsze, gdy o to poprosi, a nawet jeśli tego nie zrobi. Wiedziała, że będzie jej ciężko się do nowej sytuacji przyzwyczaić, ale wiedziała, że da radę. Jeśli tylko Danny będzie koło niej, gotowa jest stawić czoła całemu światu.

Jednak rzeczywistość nieco ją przytłoczyła. Nie spodziewała się, że paparazzi będą na każdym kroku. Nie mogła zrobić nawet najmniejszego kroku, nie będąc przez jakiegoś zaczepioną. I chociaż często miewała chwile załamania, kochała Danny’ego i była cały czas z nim. Jednak żadne z nich nie spodziewało się, że największa burza ma dopiero nadejść…

> * <

W gabinecie znajdowało się dwoje ludzi w podeszłym wieku. Kobieta i mężczyzna. On siedział za biurkiem, a ona przyglądała się widokowi za oknem. Jednak to, co tam widziała, absolutnie jej nie cieszyło. Chordy dziennikarzy tylko czekali na pojawienie się kogoś z rodziny królewskiej, kto skomentowałby całą sytuację. Ci jednak milczeli jak zaklęci. A za pałacowymi murami zastanawiali się, co robić…

Rozmawiali już z następcą tronu na ten temat i stanowczo im się nie podobało jego zdanie.

- Kocham ją i nie zamierzam się z nią rozstawać tylko dlatego, że nie pochodzi z żadnej arystokratycznej rodziny ani dlatego, że nie jest rodowitą Brytyjką – oznajmił im – Wiem, jakie są tradycje, ale - na Boga - żyjemy w XXI wieku i to nie są czasy, żeby aranżować małżeństwa. Nawet w rodzinach królewskich – zakończył rozmowę i wyszedł zostawiając dziadków samych sobie.

Ci nie byli zadowoleni z zachowania swojego wnuka i jednocześnie następcy tronu. Co innego, gdyby ktoś inny mógł objąć po nich panowanie, ale nie było nikogo takiego… Od zawsze na tronie zasiadało najstarsze dziecko królewskiej pary. A ponieważ córka królowej i jej męża wraz z ich zięciem już od dawna nie żyli, pierwszy w kolejce do tronu był właśnie książę Daniel. Obecnie panujący wiedzieli, że nie będą żyć wiecznie i że są już bliżej końca życia niż dalej, dlatego chcieli by ich wnuk miał jak najlepszy start. A żona, o której wiadomo tylko tyle, że nie pochodzi z Anglii ani nie ma w sobie ani kropli arystokratycznej krwi, nie jest najlepszym wyborem. Dlatego postanowili działać…

> * <

To miał być dzień jak każdy inny. Nic nie zapowiadało, by codzienna rutyna została w jakiś sposób przerwana. Jedynym zróżnicowaniem był fakt, że nie zobaczą się z Danny’m. Ten musiał być dziś na drugim końcu kraju, na jakimś charytatywnym meczu w krykieta. Bardzo chciał, by Kasia pojechała tam z nim, ale ta stwierdziła, że w końcu musi się zająć kawiarnią, bo niedługo zapomni jak ona wygląda.

- Już i tak dziwię się, że Jenny nie domaga się podwyżki, bo praktycznie cała kawiarnia jest na jej głowie – tłumaczyła mu.

Gdy rano pojawiła się w „Old Caffee”, cały personel przywitał ją okrzykami radości. Stanowili zgraną paczkę i bardzo cieszyli się szczęściem swojej pracodawczyni.

Po jakiejś godzinie, która upłynęła im na przygotowywaniu do otwarcia i rozmowach, Kasia zniknęła w biurze, gdzie miała niemałe zaległości w papierkowej robocie. Lubiła to, co robiła, ale i tak ogrom pracy nieco ją przytłoczył. Biorąc do ręki pierwsze dokumenty stwierdziła, że Jenny naprawdę należy się jakaś podwyżka, bo bez niej już dawno wszystko by upadło. I z pewnością teraz miałaby na biurku dużo większy bałagan…

Miała nadzieję uporać się z papierkami jeszcze przed popołudniowym szczytem, ale okazało się to niemożliwe. Ale gdy do kawiarni zawitała pierwsza fala klientów, z chęcią zrobiła sobie przerwę od dokumentów i zajęła się pomocą na sali. Jednak szybko okazało się, że nie jest tam potrzebna, bo dziewczyny świetnie sobie radziły, więc kilka minut później wróciła do biura. A kiedy klienci nieco się przerzedzili, zawołała do siebie blondynkę i poinformowała o premii uznaniowej.

- Kasiu, wybacz, że przeszkadzam, ale masz gościa – jakiś kwadrans później w drzwiach pojawiła się głowa Diany, jednej z kelnerek.

Zaraz potem do środka weszła sama królowa Anna II. Obie dziewczyny szybko poderwały się do pozycji stojącej i złożyły monarchini stosowny ukłon.

Kobieta bez problemu rozpoznała, która z nich jest wybranką serca jej wnuka, chociaż nigdy jej nie widziała na oczy, ani nie czytała żadnych plotkarskich gazet. Jeszcze zanim ich związek przeciekł do prasy starała się podpytać Danny’ego o powód jego szczęścia i wtedy dość dokładnie ją opisał.

- Ty jesteś Kate – bardziej stwierdziła niż zapytała królowa zwracając się do właścicielki kawiarni – Musimy porozmawiać.

Nie musiała dodawać nic więcej, bo dla wszystkich było jasne, że będzie to rozmowa w cztery oczy, dlatego też Jenny czym prędzej opuściła gabinet szefowej i przyjaciółki. A królowa nie czekając na zaproszenie, rozsiadła się w fotelu na wprost biurka Kasi iż zaczęła mówić.

- Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale mój wnuk stracił dla ciebie głowę. Dosłownie omotałaś go sobie wokół palca. Na początku wraz z mężem przymykaliśmy na to oko sądząc, że ta chwilowa fascynacja szybko mu minie…

- Chwilowa fascynacja? – zdziwiła się dziewczyna tym samym przerywając królowej – Ale my się…

- Tak wiem, kochacie – dokończyła za nią starsza pani – Ale to nie prawda. To tylko wasze urojenia. A nawet jeśli nie, to i tak to musi się zakończyć. I to jak najszybciej.

- Słucham?! – spytała brązowowłosa nie kryjąc zaskoczenia.

- Ten cały wasz związek musi się jak najszybciej zakończyć – powtórzyła stanowczym głosem królowa – Nie jesteś dla Daniela odpowiednią kobietą. On jest księciem, w przyszłości obejmie tron… Potrzebuje dziewczyny stąd, Brytyjki, która będzie pochodzić z jakiejś dobrze postawionej rodziny. A nie jakiejś przybłędy… Niestety omotałaś go na tyle, że nie chce mnie słuchać… Przy tobie zmienił się. Na złe. Kiedyś rodzina była dla niego najważniejsza, a teraz? On nie jest zwykłym chłopcem z ulicy, którym możesz się bawić…

Kasia słuchała jej oniemiała. Nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa, nawet gdy jawnie ją obrażano. W jej głowie rozpętała się istna gonitwa myśli. Z jednej strony kochała Danny’ego na tyle egoistycznie, że miała ochotę wyrzucić stąd królową, ale zaś z drugiej doskonale zdawała sobie sprawę, że kobieta ma rację. W końcu kim ona była, żeby sam następca tronu się nią zainteresował?…

- Anglia to wolny kraj, nie mogę ani ciebie ani jego do niczego zmusić. Nie mogę również zrobić nic, żeby cię stąd wyrzucić – mówiła dalej nie zważając na milczenie Kasi – Ale potrafię być bardzo nieprzyjemna. Dlatego liczę na twój zdrowy rozsądek. I o naszej rozmowie oczywiście nikt nie wie.

To powiedziawszy podniosła się z zajmowanego dotąd miejsca i bez dalszych słów wyszła z gabinetu dziewczyny oraz kawiarni nie zaszczycając spojrzeniem nikogo po drodze. Zaraz przed kawiarnią czekał na nią nieoznakowany samochód, który miał ją niepostrzeżenie odstawić do królewskiego pałacu.

A Kasia? W dalszym ciągu siedziała w tej samej pozycji, z tym samym wyrazem zaskoczenia i oszołomienia na twarzy. Tak zastała ją Jenny, która po chwili weszła do środka.

- Co się stało? – zapytała od razu, bo nigdy nie widziała Polki w takim stanie.

Ta wahała się tylko chwilę, po czym opowiedziała jej całe zajście. W końcu blondynka była jej przyjaciółką, więc komu jak nie jej miała o wszystkim powiedzieć…

- I co zamierzasz zrobić? – spytała.

- Nie wiem… Nie mam bladego pojęcia… - wyszeptała Kasia, a każda komórka jej ciała potwierdzała te słowa.

Tego dnia już niewiele zrobiła z papierami. Można spokojnie powiedzieć, że nie zrobiła już nic, poza przejściem do swojego mieszkania nad kawiarnią. Jednak przez cały ten czas rozpamiętywała rozmowę z królową. Nie potrafiła wyrzucić z pamięci jej słów. Ciągle do niej wracały. Jak dobrze rzucony bumerang. A kiedy w końcu nad ranem podjęła decyzję, z całego serca wierzyła, że robi dobrze…

> * <

Spotkali się dwa dni później. Kasia próbowała udawał radość na jego widok, ale jej serce pękało ilekroć tylko przypomniała sobie, o czym musi mu powiedzieć. Nie było jej łatwo, ale nie chciała źle. W dodatku jego entuzjazm i radość niczego nie ułatwiały. Ale wytłumaczyła mu wszystko jak najlepiej umiała. Nie chciał wierzyć. Nie rozumiał, czemu. Mówiła, że nie potrafi tak żyć, że ci paparazzi ją przytłaczają… Tłumaczyła mu, że tak będzie dla nich obojga lepiej, że będzie szczęśliwszy bez niej… Ale wszystko na darmo. Słowa, które wypowiadała nie trafiały do niego, a jednocześnie tak bardzo raniły. Przekonywał ją, ale była nieustępliwa.

- Kochałaś mnie w ogóle? – zapytał, gdy już odchodziła.

Chciała od razu przytaknąć, ale szybko się rozmyśliła. Tak będzie lepiej.

Spuściła jedynie głowę i udała się w swoim kierunku.

> * <

Kolejne dni i tygodnie były dla nich obojga koszmarem. Całkowicie stracili chęć do życia. Stali się apatyczni i ospali. Mieli po dwie twarze. Z jednej strony udawali, że wszystko jest po staremu, że nic się nie stało, choć tak naprawdę bardzo cierpieli. Oboje. A razem z nimi ludzie, którzy ich otaczali.

Kasia normalnie chodziła do pracy, ale była tam jedynie duchem. Owszem, wywiązywała się ze swoich obowiązków, ale nie sprawiały jej one już żadnej radości. Były one dla niej jedynie oderwaniem od ponurych myśli. I schronieniem przed natrętnymi dziennikarzami, którzy chcieli wiedzieć, jakie są przyczyny jej rozstania z następcą tronu. Ale nikomu nic nie mówiła na ten temat. Jedynie Jenna znała całą prawdę. Starała się jakoś pocieszać Kasię i podnosić ją na duchu, ale bezskutecznie, bo ta wolała w ostatnich dniach jedynie samotność.

A Danny? Oczywiście należycie wypełniał swoje obowiązki, ale praktycznie w ogóle się przy tym nie uśmiechał. Bywał na salonach, na imprezach charytatywnych, ale tylko dlatego, że musiał. Nawet jego ulubione zajęcia go nie cieszyły. Najchętniej zamknąłby się w swoim pokoju i wspominał. A także próbował zrozumieć. Bo tego właśnie nie potrafił. Owszem, tłumaczyła mu czemu, ale nie dawał temu wiary. Wiedział, że chodzi o coś zupełnie innego, ale nie wiedział, co. Wiele razy rozmawiał na te temat z Victorią, ale nie przynosiło to żadnego ukojenia. A ona martwiła się coraz bardziej widząc, jak jej brat popada w coraz większy dołek. Jedynie królewska para wydawała się zadowolona z takiego obrotu sprawy i cały czas powtarzali, że mu przejdzie. Ale się mylili…

- Zaczynam się o niego martwić… - powiedziała któregoś dnia królowa do swojego męża – Jest z nim coraz gorzej… Zaczynam podejrzewać, że popełniłam błąd rozmawiając z tą dziewczyną…

- Jaką dziewczyną? – spytała nagle Victoria pojawiając się obok dziadków – O czym wy mówicie?

Monarchowie milczeli, ale to tylko wzmogło podejrzenia dziewczyny.

- Chyba nie chcecie powiedzieć, że babcia rozmawiała z Kasią?…

Jednak milczenie starszych ludzi było aż nader wymowne. Dla księżniczki wszystko stało się w momencie jasne.

- Kazałaś jej zerwać z Danielem! – krzyknęła zszokowana – Doskonale wiedziałaś, jak bardzo ją kocha, a mimo to kazałaś jej to zrobić.

- To dla jego dobra- broniła się królowa.

- Dla jego dobra? – prychnęła jej wnuczka – Nie pomyślałaś, jak on się będzie potem czuł? Myślałaś, że tak bez niczego o niej zapomni? – pytała, choć wcale nie czekała na odpowiedź, a mówiła dalej – Zdajesz sobie sprawę, jak on bardzo ją kocha? Każdego dnia zastanawia się, dlaczego go zostawiła, co zrobił źle… Cały czas myśli, że to jego wina, że gdyby nie był następcą tronu dalej byliby razem… Przy niej był naprawdę szczęśliwy. A wy to tak łatwo zepsuliście.

- Ona do niego nie pasowała – stwierdziła kobieta, ale już nie tak pewnym tonem, jak wcześniej.

- Skąd wiesz? Znałaś ją? – spytała Victoria – Czy oceniłaś to po jej pochodzeniu i statusie społecznym? Kasia to wyjątkowa dziewczyna, a Daniel jak człowiek zasługuje na miłość.

- On jest następcą tronu, przyszłym królem…

- Ale ma prawo do miłości!

- Kto ma prawo do miłości? – spytał wyżej wspomniany pojawiając się w pokoju dziadków – Krzyczycie tak, że słychać was prawie w całym zamku – dodał widząc ich zaskoczone miny – Więc? Dowiem się o czym mowa?

- O tobie i Kasi – odpowiedziała mu siostra zupełnie ignorując spojrzenie babci mówiące, żeby siedziała cicho.

- Nie ma mnie i Kasi… - odparł smętnie mężczyzna i już chciał odejść, gdy usłyszał.

- Wiem i możesz za to podziękować babci.

- Co? – odwrócił się zaskoczony – O czym ty mówisz?

Księżniczka prawie siłą zmusiła królową do wyjawienia wnukowi swojej tajemnicy, a z każdym jej kolejnym słowem, następca tronu był coraz bardziej wściekły. Nie mógł uwierzyć, ze jedna z najbliższych mu osób była w stanie zrobić coś takiego. Chociaż babcia doskonale wiedziała, że kocha Kasię całym sercem, jednak zdecydowała się mu je złamać. Zawiódł się na niej. Zawsze myślał, że kocha go i chce dla niego jak najlepiej, szczególnie po śmierci rodziców, a okazało się, że jednak ważniejsze było, co pomyślą ludzie. Nie mógł uwierzyć, że opinia społeczna była dla niej ważniejsza niż szczęście wnuka…

- Kocham ją – mówił – I nikt ani nic tego nie zmieni. Dzięki temu, co zrobiłaś zrozumiałem, że to właśnie Kasia jest kobietą, z którą chcę spędzić resztę życia. Nie obchodzi mnie, kim ona jest, bo kocham ją za to jaka jest. Dlatego zrobię wszystko, żeby ją odzyskać, a potem poślubić. Mam tylko nadzieję, że nie jest jeszcze za późno…

- Na pewno nie jest – powiedziała Victoria podnosząc go na duchu.

Niedługo potem spod pałacu odjechał samochód, w którym znajdował się książę wraz z królową. Kobieta chyba w końcu zrozumiała swój błąd, bo sama zaproponowała, że z nim pojedzie.

- Jest Kasia? – spytał Danny wpadając do kawiarni, a zaraz po nim weszła tam i królowa.

Jenny podobnie jak reszta pracowników była bardzo zaskoczona widokiem tej dwójki, ale zaraz się opanowała.

- Książę, Wasz Królewska Mość… - powiedziała oddając im pokłon, co zaraz za nią zrobiła reszta osób obecnych w kawiarni.

- Nie czas na to – zbył to Danny – Jest Kasia? – zapytał po raz kolejny.

- Nnnie… - wyjąkała zaskoczona jego gwałtownością dziewczyna.

- A gdzie jest? U siebie na górze? – wskazał głową na sufit kawiarni, lecz blondynka pokręciła przecząco głową – Więc?

- Wyjechała – wyszeptała.

- Jak to wyjechała? Gdzie? – jej słowa wyraźnie go zaskoczyły.

- Do Polski – wyjaśniała patrząc prosto w oczy królowej – Wróciła do domu.

> * <

Kasia siedziała na parapecie okna w swojej sypialni. Znajdowała się w sowim domu rodzinny, ale fakt ten jej nie cieszył. Zdecydowanie bardziej wolałaby teraz być półtora tysiąca kilometrów stąd. Tam, gdzie człowiek, któremu oddała swoje serce. Ale to była miłość zakazana…

W domu jakoś nie bardzo cieszyli się z jej przyjazdu. Od razu wiedzieli, że coś się stało, bo znali ją na tyle, żeby wiedzieć, że inaczej by nie wróciła. Ale nie pytali. Ich to nie interesowało. Jakby była dla nich całkowicie obcą osobą…

Zapatrzona w niebo Kasia nawet nie przypuszczała, że gdzieś tam w górze, kilka kilometrów nad ziemią po pokładzie samolotu krąży zdenerwowany Danny, a siedząca obok niego angielska królowa właśnie nadużywa swojej władzy. W jaki sposób? W bardzo dosadny sposób i nie przebierając w słowach kazała brytyjskiemu ambasadorowi w Polsce znaleźć adres brązowowłosej. A wcześniej nie patrząc na godzinę ani inne sprawy, razem z wnukiem wsiadła w samolot, by ją odnaleźć.

Po jakiś dwóch godzinach byli już w samochodzie, który wiózł ich pod adres wskazany przez brytyjskiego urzędnika.

- Bardzo przepraszam, że pytam – zaczął w pewnym momencie mężczyzna – ale po co Waszej Królewskiej Mości adres wnuczki Prezydenta Polski?

- KOGO?! – zapytali równocześnie Danny wraz z babcią.

- Wnuczki Prezydenta Polski – powtórzył.

Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Danny nie mógł uwierzyć w słowa ambasadora, podobnie zresztą jak i monarchini. Da obojga było to wprost niemożliwe. Ale po zajechaniu na miejsce, okazało się, że słowa mężczyzny jak najbardziej są prawdziwe, gdyż rodzinnego dom Kasi strzegli pracownicy polskiego Biura Ochrony Rządu.

Oczywiście rodzice dziewczyny byli zaskoczeni widząc, kto ich odwiedził. Od razu zaczęli podejrzewać, że ich córka w jakiś sposób naraziła się brytyjskiej rodzinie królewskiej, jednak książę nie spieszył się z wyjaśnieniami. Bardziej chciał zobaczyć ukochaną. Tej jednak nigdzie nie było widać, a małżeństwo coraz bardziej stanowczo domagali się wyjaśnienia powodu tej niecodziennej wizyty, W końcu wzięła to na swoje barki królowa, a następcy tronu pozostało jedynie niespokojnie rozglądać się wokół z nadzieją, że nagle gdzieś pojawi się Kasia.

I jego nadzieje zostały spełnione, bo słysząc hałas brązowowłosa wyszła ze swojego pokoju i pojawiła się na szczycie schodów. Widzą, kto stoi na dole w przedpokoju na jej twarzy odmalowało się kolejno szok, niedowierzanie, szczęście, ból, nadzieja… Wszystkie te emocje widoczne były gołym okiem, nie starała się ich ukryć… Stała tam i wpatrywała się w scenę na dole. Nie potrafiła wykonać nawet najmniejszego gestu, czy wydusić z siebie choć słowo… Zaś Daniel czym prędzej znalazł się obok niej i porwał ją w ramiona. Tyle czasu czekał, żeby znowu móc to zrobić. Już stracił nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy, nie mówiąc o dotknięciu jej. Gdy w końcu częściowo się nią nacieszył, sprowadził ją na dół, gdzie królowa wyjaśniła jej cała sytuację i szczerze przeprosiła.

A ponieważ było już późno, angielscy goście chętnie skorzystali z zaproszenia państwa Skowron by zostać na noc. Danny z Kasią nie mogli przestać rozmawiać. Czuli się najszczęśliwszymi osobami na świecie. Już wiedzieli, że nikt i nic ich nie rozdzielą. Mieli być już razem na zawsze, aż po wieczność…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz