Przyglądała się drzewom, jak na ich gałązkach
rozkwitają kolejne pąki. Przyglądała się ptakom, które coraz tłumniej zlatywały
na plac pośrodku parku. Spacerując po parku przyglądała się wszystkim oznakom
wiosny, jakie tylko jej oko zdołało dostrzec. Uwielbiała wiosnę. Była jej
ulubioną porą roku. Nie gorące lato, szara jesień czy zimna zima, ale właśnie
kolorowa i budząca do życia świat wiosna. A o poranku wyglądała najładniej.
Jeszcze nie skażona gwarem życia miasta, ani nie zaludniona przez goniących w wyścigu
szczurów ludzi.
Była tak zauroczona widokami, że nie
zauważyła, że sama jest obiektem obserwacji. Stał kilkanaście metrów od niej,
rozciągając mięśnie koło ławki. Co robił o tej porze w parku? Biegał. Lubił to
robić, ale ciągły szum związany z jego osobą uniemożliwiał mu spokojny jogging
w innych godzinach. Poza tym od paru dni miał kolejny powód do biegania o tej
porze. Była nim właśnie średniego wzrostu dziewczyna o brązowych włosach, którą
spotkał tu jakiś czas temu. Chociaż ciężko mówić o spotkaniu w momencie, gdy
ona nawet nie zdawała sobie sprawy z jego obecności tu. Jednak dziś postanowił
to zmienić…
Intuicyjnie czuła, że ktoś się do niej zbliża,
ale nie zwracała na to większej uwagi. Park nie był jej własnością i każdy miał
prawo tu przebywać. To pewnie był spacerowicz, który akurat tędy przechodził.
Nikt, kim powinna się zajmować.
- Przepraszam – usłyszała nagle za sobą i już
wiedziała, że się myliła.
- Tak? – odwróciła się w stronę, z której
dobiegał ją głos nieznajomego.
Jej oczom ukazał się wysoki blondyn o
intensywnie zielonych oczach. Choć ubrany w dres, w ręku trzymał różę.
- To chyba twoje… - powiedział podając jej
kwiat – Chyba przed chwilą przypadkiem upuściłaś…
- Nie. To jakaś pomyłka… - szybko zaprzeczyła
– Na pewno nic nie zgubiłam.
- Naprawdę? – udał zdziwienie – Ale nawet
jeśli, to tak piękna dziewczyna zasługuje na tak piękny kwiat – i to
powiedziawszy podał jej różę.
Z lekkim wahaniem, ale jednak go przyjęła. Na
jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
- Dziękuję – odparła z delikatnym uśmiechem.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odparł
również się uśmiechając – Danny.
- Kasia.
Tak zaczęła się ich znajomość. Od tamtej pory
widywali się codziennie rano. Tematy do rozmów nigdy im się nie kończyły,
dlatego też po jakimś czasie zaczęli widywać się w innych porach dnia.
Oczywiście tylko wtedy, gdy ich życiowe obowiązki im na to pozwalały. A tych
oboje mieli sporo.
Kasia przybyła tu parę lat temu z Polski, po
kłótni z rodzicami. Zatrzymała się u siostry ojca i zatrudniła u niej w
kawiarni. Od zawsze świetnie się dogadywały, więc wspólne życie nie stanowiło
dla nich najmniejszego problemu. Niestety jakieś dwa lata temu ciotka Kasi
uległa śmiertelnemu wypadkowi. Dziewczyna się załamała, bo poza nią nie miała
nikogo, kto rozumiałby ją tak, jak ona. Ale w końcu się pozbierała, tym
bardziej, że okazało się, iż ciotka zostawiła jej w spadku kawiarnię i teraz to
ona miała wszystkim zarządzać. I to też robiła. Najlepiej jak potrafiła.
Zaś Danny… Z nim sytuacja była nieco bardziej
skomplikowana. Kasia była w ogromnym szoku, gdy dowiedziała się o nim prawdy. W
końcu nie codziennie można natknąć się na księcia Wielkiej Brytanii, a jeszcze
rzadziej to on sam inicjuje rozmowę.
Tak, Danny – a właściwie Daniel – był księciem. W dodatku był pierwszy w
kolejce do tronu. Stąd też jego mała ilość wolnego czasu. Ale gdy tylko znalazł
go chwilę, a Kasia nie mogła wyrwać się z kawiarni, zawsze ją odwiedzał. Po
jakimś czasie, to właśnie zaplecze „Old Caffee” stało się stałym miejscem ich spotkań.
Jedynie tu mogli liczyć na prywatność i mieć pewność, że nie przyłapie ich
jakiś natrętny reporter. O ile jemu to nie przeszkadzało, tak jej już bardziej.
A już szczególnie po rozmowie z Jenny, jedną z kelnerek, a także jej dobrą
przyjaciółką. Gdy Danny po raz pierwszy pojawił się w kawiarni, blondynka była
w szoku. Gdy tylko następca tronu opuścił je, od razu zaczęła o wszystko
wypytywać Kasię i wprost nie mogła uwierzyć w jej historię.
- Zupełnie jak Kopciuszek… - rozmarzyła się,
ale mocny kuksaniec od przyjaciółki szybko przywrócił ją do życia.
Zaraz potem jednak ostrzegła Kasię. Może i
byli dla siebie tylko przyjaciółmi, ale prasa na pewno nie da temu wiary. Zaraz
pisać, ze są parą, a wtedy Kasia nie będzie miała spokoju. W końcu spotykała
się z następcą tronu, którego dziennikarze już dawno określili mianem
najgorętszego kawalera. Gdy tylko wywęszą, co i jak, nie pozostawią na niej
suchej nitki, a o świętym spokoju będzie mogła jedynie marzyć. W dodatku biorąc
pod uwagę fakt, że była cudzoziemką.
- Ja tam nie mam nic przeciwko temu – dodała
szybko Jenny – Ale pamiętaj, że Danny to jednak najważniejsza z osób w
państwie. Niektórym może to się nie spodobać… - ostrzegła ją, po czym dodała z
figlarnym uśmiechem – No a poza tym coś mi się wydaje, ze dla niego to nie jest
tylko przyjaźń…
- Co przez to rozumiesz? – zaciekawiła się od
razu Polka.
- Absolutnie nic. Ale widziałam, jak na ciebie
patrzy. I na pewno nie jest to spojrzenie, jakim przyjaciel obdarza
przyjaciółkę…
Kasia nic nie odpowiedziała na te słowa.
Całkowicie puściła je w niepamięć. Bo według niej, były one kompletną bzdurą.
Niczym, do czego przywiązywałaby większą uwagę. Ona i Danny tylko się
przyjaźnili. Nic więcej. Tyle.
> * <
Czas leciał a wraz z nim coraz bardziej
zacieśniała się przyjaźń pomiędzy Kasią a Danny’m. W jakiś sposób w dalszym
ciągu udawało im się unikać mediów, co było nie lada wyzwaniem.
Oboje czuli się, jakby znaleźli bratnią duszę.
W wielu sprawach się ze sobą zgadzali, interesowały ich podobne rzeczy. A jeśli
znalazło się coś, odnośnie czego się nie zgadzali, nie drwili z tego ani się
nie śmiali. Te rzeczy po prostu ich uzupełniały. Bo nie można ciągle zajmować
się tymi samymi rzeczami i przez cały czas patrzeć na siebie, bo wtedy człowiek
się sobą i innymi znudzi. Czasem trzeba spojrzeć w nowych kierunku, spróbować
czegoś nowego. To przełamuję codzienną monotonię życia, a także pozwala poznać
drugiego człowieka lepiej, niż niejedna rozmowa. Tak więc czasem Kasia
proponowała kino, a innym razem Danny wspólne oglądanie jakiegoś meczu.
- Opowiesz mi coś o sobie? – zapytał kiedyś
następca tronu.
- To znaczy? – roześmiała się Polka –
Sprecyzuj jakoś.
- O swoim życiu, rodzinie…
- Czy ja wiem, czy jest o czym mówić… -
wzruszyła ramionami – Nic ciekawego.
- Proszę – spojrzał na nią i w końcu mu
uległa.
- Mam 23 lata i przez pierwsze dwadzieścia lat
swojego życia mieszkałam w Polsce. Tak jak inni chodziłam do szkoły, a potem
zdałam maturę. Potem w planach miałam studia. Moi rodzice i dziadkowie chcieli,
żebym poszła na prawo, ale mnie bardziej interesowała pedagogika. Wielokrotnie
się o to kłóciliśmy, aż w końcu dla świętego spokoju złożyłam papiery i na
jeden kierunek i na drugi. Oczywiście na jedną z najlepszych uczelni w kraju,
bo żadna inna nie wchodziła w grę. W końcu ukończyli ją moi dziadkowie i
rodzice. Niestety okazało się, że poziom był jednak za wysoki i się nie
dostałam. Nigdzie. Przewidziałam to i dlatego nikomu nic nie mówiąc złożyłam
też papiery na pobliski uniwerek, na pedagogikę. Tam dostałam się bez problemu.
Ale im to nie wystarczyło. Mówili, że do niczego się nie nadaję, że jestem
leniwa, że nic mi się nie chce… Była ogromna awantura, a potem przez kilka dni
wszyscy mnie olewali. W końcu się zdenerwowałam, spakowałam i przyleciałam tu
do ciotki. Początkowo pomagałam jej w kawiarni przy okazji szlifując język.
Niestety dwa lata temu ciotka miałam wypadek i zmarła. Jednak zdążyła wcześniej
zapisać mi w testamencie kawiarnię. Dlatego nie wróciłam wtedy do domu, tylko
zajęłam się interesem – wyjaśniła.
- Przecież mogłaś ją sprzedać – zauważyła
Danny.
- Wiem, ale nie potrafiłam tego zrobić. Ciotka
bardzo kochała to miejsce i włożyła w nie całe serce, a ja też dobrze się tu
czuję. Chyba znalazłam swoje miejsce na ziemi… - zamyśliła się, a zaraz potem
zmieniła temat –No a ty?
- Co ja? – zdziwił się blondyn.
- Twoja rodzina.
- Wszystko można przecież znaleźć w
Internecie.
- Ale mnie nie interesuje to, co piszą w
Internecie, tylko to, co ty masz mi do opowiedzenia. Chciałabym poznać historię
Danny’ego, a nie następcy tronu – odparła z uśmiechem.
- Naprawdę cię to interesuje? – zdziwił się
nieco chłopak, ale pozytywnie, bo na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Jasne.
- Wbrew pozorom moje życie wcale nie
przypomina bajki. Kiedy się urodziłem te 27 lat temu, wszyscy otaczali mnie
miłością, ale tylko w początkowych latach. Potem wychowywano mnie na księcia,
który być może kiedyś obejmie tron. Uczyli mnie etyki, dyplomacji i zasad
zachowania. Poza tym oczywiście jak każde inne dziecko chodziłem do szkoły.
Prywatnej o najwyższym profilu. Chociaż na dworze rodziców zawsze pełno było
różnych ludzi, byłem bardzo samotny. Kiedy miałem pięć lat urodziła się moja
siostra Victoria – opowiadał – Wtedy na niej skupiła się cała uwaga. A kiedy
podrosła miałem towarzystwo. Pomimo różnicy wieku dość dobrze się
dogadywaliśmy. Oczywiście ona tez odbierała odpowiednie wykształcenie, ale już
nie tak rygorystycznie, jak ja. A potem był ten wypadek… - powiedział i na
chwilę zamilkł, a Kasia domyśliła się, że to coś, o czym ciężko mu mówić –
Miałem szesnaście lat. Rodzice pojechali na delegację do Australii i kiedy już
tam na miejscu przemieszczali się po kraju helikopterem, mieli awarię. Zginęli
na miejscu. Wtedy oczy całego świata skierowane były na moją rodzinę, a my po
prostu nie potrafiliśmy w to uwierzyć. A potem nagle uzmysłowiono sobie, że
jeśli babci i dziadkowi coś się stanie, ja jestem pierwszy w kolejce do tronu.
Wtedy zaczęto jeszcze uważniej śledzić każdy mój krok. Prywatność miałem
jedynie w domu. A jak na złość, wszyscy dziennikarze chcieli ze mną nagle
rozmawiać, śledzili mnie paparazzi… Każdy mój gest był od razy interpretowany
na różne sposoby, wiele osób mnie krytykowało… Bardzo to wszystko przeżywałem.
Poza tym nie było nikogo, kto by mi pomógł przez to wszystko przejść.
Dziadkowie musieli zajmować się obowiązkami państwowymi, a rodziców chwilę
wcześnie straciłem. Owszem miałem przyjaciół, ale bałem się z nimi rozmawiać na
takie tematy. Już nie raz wcześniej prywatne rozmowy przeciekały do prasy…
Dopiero po jakimś czasie nauczyłem się żyć na świeczniku. Skończyłem studia,
służyłem w wojsku…
- Musiało ci być naprawdę ciężko… - westchnęła
brązowowłosa delikatnie go obejmując.
- Było minęło…
- Podziwiam cię – stwierdziła nagle.
- Mnie? – zdziwił się – Czemu?
- Bo tyle przeżyłeś, a jednak pozostałeś sobą.
Wartościowym i wrażliwym facetem, któremu „woda sodowa” nie zawróciła w głowie.
Masz swoje wartości, według których żyjesz i które są dla ciebie ważne.
Kasia nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast
niej zobaczyła delikatny uśmiech na jego twarzy.
Wtedy oboje poczuli, że ich znajomość przeszła
na kolejny poziom. Pierwszy raz rozmawiali tak szczerze o swoim życiu. W jakiś
sposób pozwoliło im to jeszcze lepiej się poznać i zrozumieć. Już nie byli dla
siebie przypadkowymi ludźmi, którzy spotkali się w parku, a naprawdę bliskimi
ludźmi.
> * <
Końcem sierpnia wybrali się na weekend do
letniej posiadłości rodziców Danny’ego. Towarzyszyła im Victoria, co bardzo
cieszy obie dziewczyny. Obie nawzajem dużo o sobie słyszały i już od jakiegoś
czasu chciały się poznać.
Oczywiście cała wyprawa utrzymana była w
największej tajemnicy przed światem.
- Przepraszam, że tak ukrywam naszą znajomość…
- powiedział wtedy – Nie myśl, że się ciebie wstydzę, nie. Po prostu wiem, jak
to jest żyć ciągle w blasku fleszy i chciałbym ci tego oszczędzić. Paparazzi są
okropni i jeden nic nie znaczący gest może komuś zniszczyć życie. Nie chcę,
żeby coś podobnego przydarzyło się tobie i żebyś potem żałowała, że mnie
poznałaś…
- Nie masz za co przepraszać, ja to doskonale
rozumiem – odparła dziewczyna – I dziękuje, ze mnie tak chronisz – to
powiedziawszy wspięła się na palce, żeby dać mu buziaka w policzek.
Jednak w tym samym momencie Danny odwrócił
głowę chcąc jej coś odpowiedzieć i ich usta spotkały się. Oboje byli bardzo
zaskoczeni, ale żadne z nich tego nie przerwało. Co więcej, książę jeszcze
dodatkowo pogłębił pocałunek. Zaskoczona Kasia nie wiedziała, co robić i
całkowicie się temu poddała.
Nie wiadomo, ile tak stali schowani przed
światem za drzewami. Dla nich czas się zatrzymał. Wszystko wokół przestało
istnieć. Liczyli się tylko oni.
- Nie będę przepraszał – zaczął później Danny
– bo nie żałuję. Nie będę mówił, że to się nie powtórzy, bo chętnie to zrobię
jeszcze nie raz. I absolutnie nie powiem, że to nie powinno się zdarzyć, bo
czekałem na to od chwili, gdy po raz pierwszy cię zobaczyłem…
- Ja… Ja nie wiem, co powiedzieć… - wydukała
zaskoczona Kasia.
- A co ci mówi serce? – spytał szeptem.
- Że masz absolutną i nieodwołalną rację –
uśmiechnęła się, a zaraz potem to ona pocałowała jego.
- Kocham cię – powiedzieli równocześnie, gdy
tylko oderwali się na chwilę od siebie by zaczerpnąć powietrza.
Tamto wyznanie zmieniło całe ich życie. A
szczególnie życie Kasi. Nagle z dnia na dzień stała się osobą medialną. Długo o
tym z Danny’m rozmawiali, rozważając wszystkie za i przeciw. Książę nie chciał
jej do niczego namawiać, był w stanie zaakceptować każdą jej decyzję. Dlatego
wybór zostawił jej. A ona zdecydowała, że go kocha i nie chce tego ukrywać
przed światem. Że chce być przy nim zawsze, gdy o to poprosi, a nawet jeśli
tego nie zrobi. Wiedziała, że będzie jej ciężko się do nowej sytuacji
przyzwyczaić, ale wiedziała, że da radę. Jeśli tylko Danny będzie koło niej,
gotowa jest stawić czoła całemu światu.
Jednak rzeczywistość nieco ją przytłoczyła.
Nie spodziewała się, że paparazzi będą na każdym kroku. Nie mogła zrobić nawet
najmniejszego kroku, nie będąc przez jakiegoś zaczepioną. I chociaż często
miewała chwile załamania, kochała Danny’ego i była cały czas z nim. Jednak
żadne z nich nie spodziewało się, że największa burza ma dopiero nadejść…
> * <
W gabinecie znajdowało się dwoje ludzi w
podeszłym wieku. Kobieta i mężczyzna. On siedział za biurkiem, a ona
przyglądała się widokowi za oknem. Jednak to, co tam widziała, absolutnie jej
nie cieszyło. Chordy dziennikarzy tylko czekali na pojawienie się kogoś z
rodziny królewskiej, kto skomentowałby całą sytuację. Ci jednak milczeli jak
zaklęci. A za pałacowymi murami zastanawiali się, co robić…
Rozmawiali już z następcą tronu na ten temat i
stanowczo im się nie podobało jego zdanie.
- Kocham ją i nie zamierzam się z nią
rozstawać tylko dlatego, że nie pochodzi z żadnej arystokratycznej rodziny ani
dlatego, że nie jest rodowitą Brytyjką – oznajmił im – Wiem, jakie są tradycje,
ale - na Boga - żyjemy w XXI wieku i to nie są czasy, żeby aranżować
małżeństwa. Nawet w rodzinach królewskich – zakończył rozmowę i wyszedł
zostawiając dziadków samych sobie.
Ci nie byli zadowoleni z zachowania swojego wnuka
i jednocześnie następcy tronu. Co innego, gdyby ktoś inny mógł objąć po nich
panowanie, ale nie było nikogo takiego… Od zawsze na tronie zasiadało
najstarsze dziecko królewskiej pary. A ponieważ córka królowej i jej męża wraz
z ich zięciem już od dawna nie żyli, pierwszy w kolejce do tronu był właśnie
książę Daniel. Obecnie panujący wiedzieli, że nie będą żyć wiecznie i że są już
bliżej końca życia niż dalej, dlatego chcieli by ich wnuk miał jak najlepszy
start. A żona, o której wiadomo tylko tyle, że nie pochodzi z Anglii ani nie ma
w sobie ani kropli arystokratycznej krwi, nie jest najlepszym wyborem. Dlatego
postanowili działać…
> * <
To miał być dzień jak każdy inny. Nic nie
zapowiadało, by codzienna rutyna została w jakiś sposób przerwana. Jedynym
zróżnicowaniem był fakt, że nie zobaczą się z Danny’m. Ten musiał być dziś na
drugim końcu kraju, na jakimś charytatywnym meczu w krykieta. Bardzo chciał, by
Kasia pojechała tam z nim, ale ta stwierdziła, że w końcu musi się zająć
kawiarnią, bo niedługo zapomni jak ona wygląda.
- Już i tak dziwię się, że Jenny nie domaga
się podwyżki, bo praktycznie cała kawiarnia jest na jej głowie – tłumaczyła mu.
Gdy rano pojawiła się w „Old Caffee”, cały
personel przywitał ją okrzykami radości. Stanowili zgraną paczkę i bardzo
cieszyli się szczęściem swojej pracodawczyni.
Po jakiejś godzinie, która upłynęła im na
przygotowywaniu do otwarcia i rozmowach, Kasia zniknęła w biurze, gdzie miała
niemałe zaległości w papierkowej robocie. Lubiła to, co robiła, ale i tak ogrom
pracy nieco ją przytłoczył. Biorąc do ręki pierwsze dokumenty stwierdziła, że
Jenny naprawdę należy się jakaś podwyżka, bo bez niej już dawno wszystko by
upadło. I z pewnością teraz miałaby na biurku dużo większy bałagan…
Miała nadzieję uporać się z papierkami jeszcze
przed popołudniowym szczytem, ale okazało się to niemożliwe. Ale gdy do
kawiarni zawitała pierwsza fala klientów, z chęcią zrobiła sobie przerwę od
dokumentów i zajęła się pomocą na sali. Jednak szybko okazało się, że nie jest
tam potrzebna, bo dziewczyny świetnie sobie radziły, więc kilka minut później
wróciła do biura. A kiedy klienci nieco się przerzedzili, zawołała do siebie
blondynkę i poinformowała o premii uznaniowej.
- Kasiu, wybacz, że przeszkadzam, ale masz
gościa – jakiś kwadrans później w drzwiach pojawiła się głowa Diany, jednej z
kelnerek.
Zaraz potem do środka weszła sama królowa Anna
II. Obie dziewczyny szybko poderwały się do pozycji stojącej i złożyły
monarchini stosowny ukłon.
Kobieta bez problemu rozpoznała, która z nich
jest wybranką serca jej wnuka, chociaż nigdy jej nie widziała na oczy, ani nie
czytała żadnych plotkarskich gazet. Jeszcze zanim ich związek przeciekł do
prasy starała się podpytać Danny’ego o powód jego szczęścia i wtedy dość
dokładnie ją opisał.
- Ty jesteś Kate – bardziej stwierdziła niż
zapytała królowa zwracając się do właścicielki kawiarni – Musimy porozmawiać.
Nie musiała dodawać nic więcej, bo dla
wszystkich było jasne, że będzie to rozmowa w cztery oczy, dlatego też Jenny
czym prędzej opuściła gabinet szefowej i przyjaciółki. A królowa nie czekając
na zaproszenie, rozsiadła się w fotelu na wprost biurka Kasi iż zaczęła mówić.
- Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale mój wnuk
stracił dla ciebie głowę. Dosłownie omotałaś go sobie wokół palca. Na początku
wraz z mężem przymykaliśmy na to oko sądząc, że ta chwilowa fascynacja szybko
mu minie…
- Chwilowa fascynacja? – zdziwiła się
dziewczyna tym samym przerywając królowej – Ale my się…
- Tak wiem, kochacie – dokończyła za nią
starsza pani – Ale to nie prawda. To tylko wasze urojenia. A nawet jeśli nie,
to i tak to musi się zakończyć. I to jak najszybciej.
- Słucham?! – spytała brązowowłosa nie kryjąc
zaskoczenia.
- Ten cały wasz związek musi się jak
najszybciej zakończyć – powtórzyła stanowczym głosem królowa – Nie jesteś dla
Daniela odpowiednią kobietą. On jest księciem, w przyszłości obejmie tron…
Potrzebuje dziewczyny stąd, Brytyjki, która będzie pochodzić z jakiejś dobrze
postawionej rodziny. A nie jakiejś przybłędy… Niestety omotałaś go na tyle, że
nie chce mnie słuchać… Przy tobie zmienił się. Na złe. Kiedyś rodzina była dla
niego najważniejsza, a teraz? On nie jest zwykłym chłopcem z ulicy, którym
możesz się bawić…
Kasia słuchała jej oniemiała. Nie potrafiła
wydusić z siebie ani słowa, nawet gdy jawnie ją obrażano. W jej głowie
rozpętała się istna gonitwa myśli. Z jednej strony kochała Danny’ego na tyle
egoistycznie, że miała ochotę wyrzucić stąd królową, ale zaś z drugiej
doskonale zdawała sobie sprawę, że kobieta ma rację. W końcu kim ona była, żeby
sam następca tronu się nią zainteresował?…
- Anglia to wolny kraj, nie mogę ani ciebie
ani jego do niczego zmusić. Nie mogę również zrobić nic, żeby cię stąd wyrzucić
– mówiła dalej nie zważając na milczenie Kasi – Ale potrafię być bardzo nieprzyjemna.
Dlatego liczę na twój zdrowy rozsądek. I o naszej rozmowie oczywiście nikt nie
wie.
To powiedziawszy podniosła się z zajmowanego
dotąd miejsca i bez dalszych słów wyszła z gabinetu dziewczyny oraz kawiarni
nie zaszczycając spojrzeniem nikogo po drodze. Zaraz przed kawiarnią czekał na
nią nieoznakowany samochód, który miał ją niepostrzeżenie odstawić do
królewskiego pałacu.
A Kasia? W dalszym ciągu siedziała w tej samej
pozycji, z tym samym wyrazem zaskoczenia i oszołomienia na twarzy. Tak zastała
ją Jenny, która po chwili weszła do środka.
- Co się stało? – zapytała od razu, bo nigdy
nie widziała Polki w takim stanie.
Ta wahała się tylko chwilę, po czym
opowiedziała jej całe zajście. W końcu blondynka była jej przyjaciółką, więc
komu jak nie jej miała o wszystkim powiedzieć…
- I co zamierzasz zrobić? – spytała.
- Nie wiem… Nie mam bladego pojęcia… -
wyszeptała Kasia, a każda komórka jej ciała potwierdzała te słowa.
Tego dnia już niewiele zrobiła z papierami.
Można spokojnie powiedzieć, że nie zrobiła już nic, poza przejściem do swojego
mieszkania nad kawiarnią. Jednak przez cały ten czas rozpamiętywała rozmowę z
królową. Nie potrafiła wyrzucić z pamięci jej słów. Ciągle do niej wracały. Jak
dobrze rzucony bumerang. A kiedy w końcu nad ranem podjęła decyzję, z całego
serca wierzyła, że robi dobrze…
> * <
Spotkali się dwa dni później. Kasia próbowała
udawał radość na jego widok, ale jej serce pękało ilekroć tylko przypomniała
sobie, o czym musi mu powiedzieć. Nie było jej łatwo, ale nie chciała źle. W
dodatku jego entuzjazm i radość niczego nie ułatwiały. Ale wytłumaczyła mu
wszystko jak najlepiej umiała. Nie chciał wierzyć. Nie rozumiał, czemu. Mówiła,
że nie potrafi tak żyć, że ci paparazzi ją przytłaczają… Tłumaczyła mu, że tak
będzie dla nich obojga lepiej, że będzie szczęśliwszy bez niej… Ale wszystko na
darmo. Słowa, które wypowiadała nie trafiały do niego, a jednocześnie tak
bardzo raniły. Przekonywał ją, ale była nieustępliwa.
- Kochałaś mnie w ogóle? – zapytał, gdy już
odchodziła.
Chciała od razu przytaknąć, ale szybko się
rozmyśliła. Tak będzie lepiej.
Spuściła jedynie głowę i udała się w swoim
kierunku.
> * <
Kolejne dni i tygodnie były dla nich obojga
koszmarem. Całkowicie stracili chęć do życia. Stali się apatyczni i ospali. Mieli
po dwie twarze. Z jednej strony udawali, że wszystko jest po staremu, że nic
się nie stało, choć tak naprawdę bardzo cierpieli. Oboje. A razem z nimi
ludzie, którzy ich otaczali.
Kasia normalnie chodziła do pracy, ale była
tam jedynie duchem. Owszem, wywiązywała się ze swoich obowiązków, ale nie
sprawiały jej one już żadnej radości. Były one dla niej jedynie oderwaniem od
ponurych myśli. I schronieniem przed natrętnymi dziennikarzami, którzy chcieli
wiedzieć, jakie są przyczyny jej rozstania z następcą tronu. Ale nikomu nic nie
mówiła na ten temat. Jedynie Jenna znała całą prawdę. Starała się jakoś
pocieszać Kasię i podnosić ją na duchu, ale bezskutecznie, bo ta wolała w
ostatnich dniach jedynie samotność.
A Danny? Oczywiście należycie wypełniał swoje
obowiązki, ale praktycznie w ogóle się przy tym nie uśmiechał. Bywał na
salonach, na imprezach charytatywnych, ale tylko dlatego, że musiał. Nawet jego
ulubione zajęcia go nie cieszyły. Najchętniej zamknąłby się w swoim pokoju i
wspominał. A także próbował zrozumieć. Bo tego właśnie nie potrafił. Owszem,
tłumaczyła mu czemu, ale nie dawał temu wiary. Wiedział, że chodzi o coś
zupełnie innego, ale nie wiedział, co. Wiele razy rozmawiał na te temat z
Victorią, ale nie przynosiło to żadnego ukojenia. A ona martwiła się coraz
bardziej widząc, jak jej brat popada w coraz większy dołek. Jedynie królewska
para wydawała się zadowolona z takiego obrotu sprawy i cały czas powtarzali, że
mu przejdzie. Ale się mylili…
- Zaczynam się o niego martwić… - powiedziała
któregoś dnia królowa do swojego męża – Jest z nim coraz gorzej… Zaczynam
podejrzewać, że popełniłam błąd rozmawiając z tą dziewczyną…
- Jaką dziewczyną? – spytała nagle Victoria
pojawiając się obok dziadków – O czym wy mówicie?
Monarchowie milczeli, ale to tylko wzmogło
podejrzenia dziewczyny.
- Chyba nie chcecie powiedzieć, że babcia
rozmawiała z Kasią?…
Jednak milczenie starszych ludzi było aż nader
wymowne. Dla księżniczki wszystko stało się w momencie jasne.
- Kazałaś jej zerwać z Danielem! – krzyknęła zszokowana
– Doskonale wiedziałaś, jak bardzo ją kocha, a mimo to kazałaś jej to zrobić.
- To dla jego dobra- broniła się królowa.
- Dla jego dobra? – prychnęła jej wnuczka –
Nie pomyślałaś, jak on się będzie potem czuł? Myślałaś, że tak bez niczego o niej
zapomni? – pytała, choć wcale nie czekała na odpowiedź, a mówiła dalej –
Zdajesz sobie sprawę, jak on bardzo ją kocha? Każdego dnia zastanawia się,
dlaczego go zostawiła, co zrobił źle… Cały czas myśli, że to jego wina, że
gdyby nie był następcą tronu dalej byliby razem… Przy niej był naprawdę
szczęśliwy. A wy to tak łatwo zepsuliście.
- Ona do niego nie pasowała – stwierdziła
kobieta, ale już nie tak pewnym tonem, jak wcześniej.
- Skąd wiesz? Znałaś ją? – spytała Victoria –
Czy oceniłaś to po jej pochodzeniu i statusie społecznym? Kasia to wyjątkowa
dziewczyna, a Daniel jak człowiek zasługuje na miłość.
- On jest następcą tronu, przyszłym królem…
- Ale ma prawo do miłości!
- Kto ma prawo do miłości? – spytał wyżej
wspomniany pojawiając się w pokoju dziadków – Krzyczycie tak, że słychać was
prawie w całym zamku – dodał widząc ich zaskoczone miny – Więc? Dowiem się o
czym mowa?
- O tobie i Kasi – odpowiedziała mu siostra
zupełnie ignorując spojrzenie babci mówiące, żeby siedziała cicho.
- Nie ma mnie i Kasi… - odparł smętnie
mężczyzna i już chciał odejść, gdy usłyszał.
- Wiem i możesz za to podziękować babci.
- Co? – odwrócił się zaskoczony – O czym ty
mówisz?
Księżniczka prawie siłą zmusiła królową do
wyjawienia wnukowi swojej tajemnicy, a z każdym jej kolejnym słowem, następca
tronu był coraz bardziej wściekły. Nie mógł uwierzyć, ze jedna z najbliższych
mu osób była w stanie zrobić coś takiego. Chociaż babcia doskonale wiedziała,
że kocha Kasię całym sercem, jednak zdecydowała się mu je złamać. Zawiódł się
na niej. Zawsze myślał, że kocha go i chce dla niego jak najlepiej, szczególnie
po śmierci rodziców, a okazało się, że jednak ważniejsze było, co pomyślą
ludzie. Nie mógł uwierzyć, że opinia społeczna była dla niej ważniejsza niż
szczęście wnuka…
- Kocham ją – mówił – I nikt ani nic tego nie
zmieni. Dzięki temu, co zrobiłaś zrozumiałem, że to właśnie Kasia jest kobietą,
z którą chcę spędzić resztę życia. Nie obchodzi mnie, kim ona jest, bo kocham
ją za to jaka jest. Dlatego zrobię wszystko, żeby ją odzyskać, a potem
poślubić. Mam tylko nadzieję, że nie jest jeszcze za późno…
- Na pewno nie jest – powiedziała Victoria
podnosząc go na duchu.
Niedługo potem spod pałacu odjechał samochód,
w którym znajdował się książę wraz z królową. Kobieta chyba w końcu zrozumiała
swój błąd, bo sama zaproponowała, że z nim pojedzie.
- Jest Kasia? – spytał Danny wpadając do
kawiarni, a zaraz po nim weszła tam i królowa.
Jenny podobnie jak reszta pracowników była
bardzo zaskoczona widokiem tej dwójki, ale zaraz się opanowała.
- Książę, Wasz Królewska Mość… - powiedziała
oddając im pokłon, co zaraz za nią zrobiła reszta osób obecnych w kawiarni.
- Nie czas na to – zbył to Danny – Jest Kasia?
– zapytał po raz kolejny.
- Nnnie… - wyjąkała zaskoczona jego gwałtownością
dziewczyna.
- A gdzie jest? U siebie na górze? – wskazał
głową na sufit kawiarni, lecz blondynka pokręciła przecząco głową – Więc?
- Wyjechała – wyszeptała.
- Jak to wyjechała? Gdzie? – jej słowa
wyraźnie go zaskoczyły.
- Do Polski – wyjaśniała patrząc prosto w oczy
królowej – Wróciła do domu.
> * <
Kasia siedziała na parapecie okna w swojej
sypialni. Znajdowała się w sowim domu rodzinny, ale fakt ten jej nie cieszył.
Zdecydowanie bardziej wolałaby teraz być półtora tysiąca kilometrów stąd. Tam,
gdzie człowiek, któremu oddała swoje serce. Ale to była miłość zakazana…
W domu jakoś nie bardzo cieszyli się z jej
przyjazdu. Od razu wiedzieli, że coś się stało, bo znali ją na tyle, żeby
wiedzieć, że inaczej by nie wróciła. Ale nie pytali. Ich to nie interesowało.
Jakby była dla nich całkowicie obcą osobą…
Zapatrzona w niebo Kasia nawet nie
przypuszczała, że gdzieś tam w górze, kilka kilometrów nad ziemią po pokładzie
samolotu krąży zdenerwowany Danny, a siedząca obok niego angielska królowa
właśnie nadużywa swojej władzy. W jaki sposób? W bardzo dosadny sposób i nie
przebierając w słowach kazała brytyjskiemu ambasadorowi w Polsce znaleźć adres
brązowowłosej. A wcześniej nie patrząc na godzinę ani inne sprawy, razem z
wnukiem wsiadła w samolot, by ją odnaleźć.
Po jakiś dwóch godzinach byli już w
samochodzie, który wiózł ich pod adres wskazany przez brytyjskiego urzędnika.
- Bardzo przepraszam, że pytam – zaczął w
pewnym momencie mężczyzna – ale po co Waszej Królewskiej Mości adres wnuczki
Prezydenta Polski?
- KOGO?! – zapytali równocześnie Danny wraz z
babcią.
- Wnuczki Prezydenta Polski – powtórzył.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Danny nie
mógł uwierzyć w słowa ambasadora, podobnie zresztą jak i monarchini. Da obojga
było to wprost niemożliwe. Ale po zajechaniu na miejsce, okazało się, że słowa
mężczyzny jak najbardziej są prawdziwe, gdyż rodzinnego dom Kasi strzegli
pracownicy polskiego Biura Ochrony Rządu.
Oczywiście rodzice dziewczyny byli zaskoczeni
widząc, kto ich odwiedził. Od razu zaczęli podejrzewać, że ich córka w jakiś
sposób naraziła się brytyjskiej rodzinie królewskiej, jednak książę nie
spieszył się z wyjaśnieniami. Bardziej chciał zobaczyć ukochaną. Tej jednak
nigdzie nie było widać, a małżeństwo coraz bardziej stanowczo domagali się
wyjaśnienia powodu tej niecodziennej wizyty, W końcu wzięła to na swoje barki
królowa, a następcy tronu pozostało jedynie niespokojnie rozglądać się wokół z
nadzieją, że nagle gdzieś pojawi się Kasia.
I jego nadzieje zostały spełnione, bo słysząc
hałas brązowowłosa wyszła ze swojego pokoju i pojawiła się na szczycie schodów.
Widzą, kto stoi na dole w przedpokoju na jej twarzy odmalowało się kolejno
szok, niedowierzanie, szczęście, ból, nadzieja… Wszystkie te emocje widoczne
były gołym okiem, nie starała się ich ukryć… Stała tam i wpatrywała się w scenę
na dole. Nie potrafiła wykonać nawet najmniejszego gestu, czy wydusić z siebie
choć słowo… Zaś Daniel czym prędzej znalazł się obok niej i porwał ją w
ramiona. Tyle czasu czekał, żeby znowu móc to zrobić. Już stracił nadzieję, że
jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy, nie mówiąc o dotknięciu jej. Gdy w końcu
częściowo się nią nacieszył, sprowadził ją na dół, gdzie królowa wyjaśniła jej
cała sytuację i szczerze przeprosiła.
A ponieważ było już późno, angielscy goście
chętnie skorzystali z zaproszenia państwa Skowron by zostać na noc. Danny z
Kasią nie mogli przestać rozmawiać. Czuli się najszczęśliwszymi osobami na
świecie. Już wiedzieli, że nikt i nic ich nie rozdzielą. Mieli być już razem na
zawsze, aż po wieczność…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz