ROZLICZENIE
Pierwszy wspomnieniem
jest
Zatartym pamięci
śladem
Niewyraźną plamą
przeszłości
Umysłu młodego
wybrykiem
Drugi to miłość
nieodwzajemniona
Źle uczucia ulokowane
Także przyjaźń
wspaniała
I śmiechem dnie
wypełnione
Krótka znajomość to
trzy
Odgrzewane kotlety
Nudą i powagą
doprawione
Gorzki smak miały
Cztery to zauroczenie
Z miłością pomylone
Niezgodność
charakterów
I wszystko skończone
Ideałem jest pięć
Rozmowa bez słów
Godziny w oczy
spojrzeń
I wieczność wspólna
*
Pierwszy.
Siedziałam na osiedlowej ławce.
Zniecierpliwiona spojrzałam na zegarek. Spóźniał się. Jak zwykle. Czy byłam
zła? Nie. Przestało mnie to już dziwić.
- Co to za ważna sprawa? – spytał
pojawiając się obok mnie.
Nic więcej. Żadnego „cześć” czy
„przepraszam za spóźnienie”. Jak zwykle.
- Musimy porozmawiać – powiedziałam.
- Słucham.
- Nie wiem, co się ostatnio z nami
dzieje… - zaczęłam – To już nie to, co kiedyś. Nie masz czasu się spotkać, nie
piszesz… Mam wrażenie, że przestałam się dla ciebie liczyć…
- To nie tak. Dobrze wiesz, czemu
nie piszę…
- Tak wiem, nie masz kasy na
telefonie. A spotkania? Praktycznie się nie widujemy, a są wakacje.
Nic nie powiedział. Wpatrywał się
jedynie przed siebie. Zupełnie jakby było tam coś ciekawszego niż ja.
Westchnęłam i mówiłam dalej.
- Długo nad tym myślałam. To nie ma
sensu. Lepiej będzie, jeśli to skończymy.
Nie protestował. Wstałam i odeszłam
w swoją drogę.
Miesiąc później…
- Myślisz, że moglibyśmy spróbować
jeszcze raz? Odbudować to, co między nami było? – zapytał siedząc na murku.
- Nie. Myślę, że nie.
*
Drugi.
Szliśmy w kierunku przystanku
tramwajowego, przez cały czas się śmiejąc. Śmieszyło nas dosłownie wszystko. Aż
w końcu dotarliśmy do celu. Każde z nas spojrzało w inną stronę.
- Jedzie – powiedzieliśmy
równocześnie patrząc na zbliżające się tramwaje, co skwitowaliśmy ponownym
wybuchem śmiechu.
Już miałam przejść na drugą stronę
torów, gdy mnie zatrzymał.
- Buzi – powiedział z uśmiechem.
Jak zwykle cmoknęłam go w policzek,
ale zmarszczył czoło niezadowolony, po czym zrobił dziubek. Zrozumiałam aluzję.
W ten sam sposób ułożyłam usta i cmoknęłam go. Potem jeszcze raz, i kolejny… A
jego dziubek nie znikał. W końcu pocałowałam go nieco mocniej i szybko wsiadłam
do swojego tramwaju.
Parę dni później…
- Myślisz, że moglibyśmy spróbować?
– zapytałam po chwili milczenia wpatrując się w jego twarz.
- Chyba nie… - westchnął – To nie
miałoby sensu. Zaczyna się rok szkolny. Ty masz zamiar starać się o stypendium,
a ja startuję na przewodniczącego szkoły. W ogóle nie mielibyśmy dla siebie
czasu – mówił, a ja mimowolnie przytaknęłam.
Po paru miesiącach…
Siedzieliśmy na ławce w parku i
czekaliśmy na resztę paczki.
- Jak to jest, że pomimo, że
jesteśmy tacy zajęci widujemy się praktycznie codziennie? – zapytałam wracając
myślami do tamtej rozmowy.
- Widocznie jesteśmy na siebie
skazania – zaśmiał się, po czym dodał – Wiesz, że podoba mi się Kamila? Jak
myślisz, ja jej też?
*
Trzeci.
Sobota, czyli znowu się spotkamy.
Nie mam na to ochoty, ale w końcu się umówiliśmy.
Jak zawsze przyjechał punktualnie.
Nie wszedł do środka. Nigdy tego nie robił. Czekał aż ja zejdę, po czym
jechaliśmy do niego. Teraz też tak było.
Gdyby nie dźwięk telewizora, cisza
wypełniłaby całe mieszkanie. Praktycznie się nie odzywaliśmy. Czasem jedynie
padło pytanie w stylu „jak w szkole?/jak na uczelni?”.
Parę dni później…
Siedziałam na łóżku i czytałam
książkę, gdy zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Kolejny sms. „Nie
wiem co się dzieje. Nie piszesz nie odpowiadasz na smsy. Chyba nie tak powinien
wyglądać związek. Lepiej to zakończmy.” Patrzyłam na wyświetlacz, po czym
zdecydowanym ruchem wystukałam „Ok.” i nacisnęłam wyślij. Odetchnęłam z
ulgą.
*
Czwarty.
Siedziałam w autobusie i
przyglądałam się widokom za oknem. Czułam obok obecność chłopaka, ale
ignorowałam go. Jak wiele razy w ostatnim czasie.
Właśnie wracaliśmy ze spotkania z
jego znajomymi. Od ciągłego udawania uśmiechu już mnie policzki bolały. Czasem
myślę, że z moimi zdolnościami aktorskimi powinnam dostać Oskara. Nikt nie
potrafił tak udawać szczęścia, a jednocześnie czujnie rozglądać się na boki.
Picie wódki w parku miejskim nie jest w końcu czymś, na co niektórzy mundurowi
przymykają oko.
- To jak? – dotarł do niej jego głos
– Idziemy jutro na tą imprezę?
- Ile razy mam ci powtarzać, że
pracuję na popołudnie – powiedziałam.
- To dojedziesz po pracy –
stwierdził, jakby to było coś zupełnie oczywistego.
- Po ośmiu godzinach pracy ostatnią
rzeczą o której marzę jest impreza. Poza tym jak wrócę do domu to już będzie po
22… Kąpiel i spanie.
- No nie żartuj sobie… - śmiał się,
a ja w tym momencie przestałam go słuchać i ponownie zapatrzyłam się w widoki
za oknem.
Dwa dni później…
Zniechęcona jechałam autobusem. Po raz
kolejny ja do niego, a nie on do mnie. Tym razem źle się czuł.
- Co ci jest? – spytałam wchodząc do
jego pokoju, bo nawet nie raczył wyjść po mnie na przystanek.
- Trochę oberwałem na tej imprezie
przedwczoraj – odparł – Ale szkoda, że ciebie nie było. Miałaś przyjechać. A
tak zrobiłaś ze mnie idiotę, bo tylko ja byłem sam…
- Mówiłam ci, że nie pójdę na żadną
imprezę – zaczęłam – Poza tym nikt nie kazał ci tam iść.
- Znowu zaczynasz – westchnął –
Czasem trzeba się zabawić, a nie tylko siedzieć w domu…
W tym momencie postanowiłam.
- To znajdź sobie dziewczynę, która
lubi imprezowanie i nie stroni od alkoholu. Będzie dla ciebie idealna. Bo ja
już pasuję.
I wyszłam.
*
Piąty.
- Ja A. biorę sobie ciebie M. za
męża i ślubuję Ci miłość, wierność oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak
mi dopomóż Boże Ojcze Wszechmogący i Wszyscy Święci.
- ja M. biorę sobie ciebie A. za
żonę i ślubuję ci miłość, wierność oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak
mi dopomóż Boże Ojcze Wszechmogący i Wszyscy Święci.
Parę miesięcy później…
- Kochanie, może w końcu zostawić mój
tyłek w spokoju? – zapytałam ze śmiechem męża, gdy poczułam jego ręce na pewnej
mojej części ciała w czasie, gdy akurat myłam naczynia po obiedzie.
- Nie, bo go uwielbiam – odparł i
zaczął jeszcze intensywniej go „ugniatać”.
- A może być coś zjadł? Pewnie sobie
nie pojadłeś – próbowałam go zagadać.
- A mogę szyneczkę? – spytał z
uśmiechem i mocno ścisnął moje pośladki.
- Ehhh… Mój ty wariacie –
roześmiałam się i po chwili zatonęłam w jego ustach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz