Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

OPOWIADANIE: Nowy w szkole cz. II/XIII


II

Minął tydzień i w końcu nastał dzień 1 września. Czy Justyna cieszyła się z tego powodu? Trudno powiedzieć. Lubiła szkołę i nauczycieli, ale za większością swojej klasy nie przepadała. Dobry kontakt miała jedynie z paroma osobami, ale w jakiś wielki sposób jej to nie zasmucało. W końcu miała sprawdzonych przyjaciół i nie potrzebowała mieć ich więcej. Ciekawiło ją tylko, jak ułożą się jej relacje z Pawłem…
Rozmyślając nad wyżej wymienionym osobnikiem doszła na przystanek komunikacji miejskiej gdzie po niespełna minucie przyjechał autobus.
Do szkoły dojechała w niespełna 20 minut. Krótki apel dyrektora na sali gimnastycznej, a później krótka wizyta w klasach. Wychowawczyni na forum przedstawiła wszystkim Pawła, podyktowała plan zajęć, przypomniała o maturze i puściła ich wolno.
- Ledwie zaczął się rok szkolny, a oni już nas męczą maturami – marudziła Ewelina idąc z Justyną w stronę przystanku.
Ewelina to jedna z niewielu osób w klasie, z którą Justyna pozostaje w nieco bliższych stosunkach. Można nawet powiedzieć, że jedyną. Owszem, dość dobrze dogaduje się z  pozostałymi, ale nie czuje się z nimi jakoś szczególnie związana. Są jej całkowicie obojętni.
- Taki będzie cały rok – „pocieszyła” ją Justyna – Dobrze chociaż, że taki krótki…
- O czym tak debatujecie? – usłyszały pytanie.
Jak na komendę obie się odwróciły. Okazało się, że to Jacek – chłopak Eweliny i kolega Justyny. Wysoki blondyn, rok starszy od dziewczyn.
- Perfekcja truła nam już o maturach… - westchnęła jego dziewczyna.
Miała na myśli oczywiście ich wychowawczynię, mgr Halinę Ształkowską, którą uczniowie zdrobniale nazywali właśnie Perfekcją. I pasowało to do niej idealnie, bo u niej wszystko zawsze musiało być zrobione perfekcyjnie, a poza tym bardzo często używała tego słowa. A co najdziwniejsze, nie przeszkadzało jej to być sympatyczną i miłą. Społeczność szkolna bardzo ją lubiła. Z wzajemnością.
- Bielas tak samo – stwierdził Jacek – W dodatku facet ma ambicję, żebyśmy wszyscy zdali. W końcu jesteśmy pierwszą klasą, w której dostał wychowawstwo. Na dodatek uczy nas matmy, więc to będzie ciężki rok…
- A u was jeszcze egzamin zawodowy… - wyśmiała go Justyna.
- Nawet mi nie przypominaj…
Tak, Jacek był w technikum, a Justyna i Ewelina w liceum. Nie przeszkadzało im to jednak uczyć się w jednej szkole. Sytuacja była bowiem taka, że w jednym budynku mieściło się i liceum i technikum, a całość znana była jako Zespół Szkół nr 1.
- Cześć dziewczyny – dołączył do niech czwarty głos, którego właścicielem okazał się uśmiechnięty Paweł.
 - Cześć – przywitała go Justyna, na którą – na szczęście – po tygodniu przestał działać czar uśmiechniętych oczu chłopaka – Poznajcie się. Paweł, to jest Jacek. Jacek, to Paweł.
- Cześć – podali sobie ręce.
- I jak wrażenia po pierwszym dniu? – spytała Justyna ruszając w dalszą drogę.
- To ty jesteś ten nowy? – zaciekawił się Jacek.
- Tak. Skąd wiesz? – zdziwił się.
- W szkole wieści rozchodzą się z prędkością światła – śmiała się zielonooka.
- Ale żeby aż tak… - nie dowierzał – Ale ogólnie było spoko. Macie bardzo towarzyską i miła klasę – powiedział do dziewczyn.
- Zależy, co przez to rozumiesz…
- Zawsze myślałem, ze nowa osoba w klasie ma trudniej, bo w końcu wchodzi pomiędzy osoby, które znają się już dość długi czas. A u was wręcz przeciwnie. Niektóre osoby pierwsze podchodziły i zagadywały.
 - I pewnie były to same dziewczyny z przewodniczącą klasy na czele? – zapytała Justyna, która ledwo powstrzymywała się przed śmiechem.
- Dokładnie. Jakbyś tam była…
- I jeszcze pewnie chciała cię po szkole oprowadzić, opowiedzieć o nauczycielach… - kontynuowała.
- Podpuściłaś ją? – zapytał zdziwiony Paweł.
- Nie – Justyna śmiała się już na całego – Ale niestety miałam nieprzyjemność chodzić z nią jeszcze do gimnazjum, więc trochę ją już znam. I uwierz mi, że ona niczego nie robi bezinteresownie.
- To znaczy?...
- A kiedy ostatnio spoglądałeś w lusterko? – zapytała zalotnie, po czym wybuchnęła gromkim śmiechem i ruszyła dalej.
Zszokowany chłopak w pierwszym momencie nie bardzo zrozumiał, co miała na myśli, ale po chwili ją dogonił.
- Chyba nie miałaś na myśli…?
- Owszem, miała – odpowiedziała za nią Ewelina – Sandra należy właśnie do tego rodzaju ludzi, których określa się mianem „chorągiewki”. I nie przeszkadza jej, że syn dyrektora jest jej chłopakiem – wyjaśniła – Dlatego nie zdziw się, gdy będzie się koło ciebie kręcić. Wpadła ci w oko, więc jesteś stracony.
- Jednym słowem zapowiada się ciekawy rok… - stwierdził, tym samym rozbawiając pozostałych.

Czas pokazał, że słowa Eweliny były prorocze. Nikt i nic nie było w stanie zniechęcić Sandry do Pawła. Zawsze znajdowała jakiś pretekst, by z nim porozmawiać. A nawet jeśli Paweł już z kimś rozmawiał, wtrącała swoje „trzy grosze” i zręcznie zmieniała jej temat.
W końcu któregoś razu miał jej już dość i po prostu się przed nią schował. A jedyne miejsce, gdzie za nim nie mogła wejść, to męska ubikacja.
- Matko kochana… - westchnął zamykając za sobą drzwi.
Ledwie skończył mówić, a usłyszał za sobą czyjeś śmiechy. Okazało się, że pomieszczenie wypełnione było sporą ilością przedstawicieli płci brzydkiej. A każdy pozostały wolny zakamarek, dymem papierosowym.
- Sandra chyba nieźle daje ci popalić, nie Nowy? – śmiał się jeden z nich.
- Czy ona kiedykolwiek odpuści? – zapytał, a w jego głosie słychać było zwątpienie – A tak w ogóle, to ma któryś faję? Muszę zapalić…
- No, no… Wyrabiasz się – powiedział kolejny częstując go papierosem – A już myślałem, że ta skromnisia sprowadziła cię „na prostą”.
- Skromnisia? – nie rozumiał Paweł.
- Justyna Kropczyńska – wyjaśnił mu z miną, jakby była to wiadomość znana wszystkim, tylko nie jemu – A co do Sandry… Na nią nie ma sposobu. Musisz przeczekać. Musisz przeczekać. Ignoruj ją, a sama da sobie spokój. Po jakimś czasie… - dodał już szeptem.
Resztę przerwy Paweł spędził wśród chłopaków, a od następnych postępował zgodnie z radą Igora – ignorował namolną przewodniczącą klasy. I faktycznie po miesiącu dała ona sobie z nim spokój. Zaś Ząbowski zyskał nowych kolegów, z którymi chętnie podpalał w szkolnych ubikacjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz