V
Czas biegł nieubłaganie. Nauczyciele coraz
więcej wymagali, a w dodatku właśnie kończył się semestr, więc nauki było
pełno. I to właśnie wokół tego toczyło się całe życie szkolne. Ale w połowie
grudnia zdarzyło się coś, co na jakiś czas zmieniło centrum zainteresowania nie
tylko uczniów, ale także nauczycieli…
Gdy Justyna wraz z Pawłem przekraczali mury
szkoły tego dnia, nic nie zapowiadało burzy, która miała nastąpić. Spokojnie
przetrwali dwie pierwsze lekcje, myślami będąc w okolicach Świąt. Trzeci w
kolejności był WF, w trakcie którego wszystko się rozegrało, choć 3C niczego nie świadoma,
spokojnie grała w siatkówkę.
- Słyszeliście, co się stało? – dopadł do
Justyny, Eweliny i Pawła Jacek, gdy ci wychodzili z korytarza prowadzącego do
szatni.
- Nie, a co? – zaciekawiła się Janikowska.
- Policja zgarnęła Rudego i Sylwka. Byli
nieźle naćpani i mieli przy sobie sporo prochów.
- Żartujesz? – cała trójka zamarła w szoku.
- Nie. Wpadli do nas do klasy na niemieckim
z psami. Te coś zwęszyły u Rudego w plecaku, więc go przeszukali i wpadł.
Krystian mówił mi, że podobnie było u nich z Sylwestrem. Ten ponoć miał tego
więcej i coś mówią, że pójdzie siedzieć za dilowanie.
- Wszystkich sprawdzili? – spytała Justyna.
- Nie, tylko klasy technikum. Was pewnie
dopiero sprawdzą… - przypuszczał.
- Wątpię – odezwał się Paweł – Reszta
szkoły pewnie wie już o wszystkim, więc nawet jeśli miałby coś przy sobie,
pewnie zdążył się już tego pozbyć.
- Paweł ma rację – przytaknęła jego
dziewczyna – Pewnie na dziś dali sobie spokój. W dodatku raczej nieprędko
wrócą, bo teraz większość będzie się pilnować…
Czas pokazał, że słowa Kropczyńskiej były
prawdziwe. Uczniowie jeszcze długo rozmawiali o tych aresztowaniach. Nikt nie
przypuszczał, że to dopiero początek…
W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany
okres świąteczny i jeszcze bardziej upragniona przerwa w szkole. Zaraz po
ostatniej lekcji w tym roku kalendarzowym Paweł pojechał do rodziców, by tam
spędzić Święta, a Justyna z zapałem pomagała mamie w kuchni i przy porządkach.
Jednak 23 grudnia wraz z braćmi, ich dziewczynami i dwójką przyjaciół, spotkali
się u Julka w domu na swojej własnej Wigilii. Oglądali filmy, zajadali się
popcornem i pili colę.
- Skoro znajdujemy się tu w tak zacnym gronie,
chciałbym prosić o chwilę uwagi – przemówił nagle Jarek.
- Zrobiło się poważnie – zaśmiała się
Justyna do siedzącego obok niej Julka tak, że nikt poza nim tego nie słyszał.
- Znamy się już szmat czasu – mówił dalej
Jarek – Przez ten czas wiele się zmieniło, ale też wiele pozostało bez zmian.
Skończyłem studia, otworzyłem własną firmę… Mam najwspanialszych przyjaciół,
kochaną rodzinę, cudowną dziewczynę… Jednym słowem wszystko, czego pragnę.
Postanowiłem jednak zrobić krok na przód – starszy z braci Kropczyńskich cały
czas miał poważny głos, a reszta słuchała go w coraz większym napięciu –
Dlatego w otoczeniu naszych najbliższych przyjaciół pytam – tu zwrócił się
bezpośrednio do swojej dziewczyny, przyklękając przed nią na kolano i
wyciągając z kieszeni czerwone welurowe pudełeczko w kształcie serca – Czy ty,
Sylwio Koftecka zostaniesz moją żoną? Zgodzisz się spędzić ze mną resztę życia?
- Tak – powiedziała dziewczyna bez chwili
namysłu – Nie wyobrażam sobie, że miałoby być inaczej.
Jarek otworzył wspomniane pudełeczko i
włożył narzeczonej pierścionek na palec. Chwilę później złożył na jej ustach
namiętny pocałunek.
W tym czasie pozostali wybudzili się z
szoku i zaczęli im bić gromkie brawa. A gdy tamci skończyli się w końcu
całować, rzucili się na nich z gratulacjami. Justyna wraz z Agnieszką
oczywiście od razu chciały zobaczyć pierścionek.
- Pokaż, jaki gust ma mój brat – była
ciekawa zielonooka.
Sylwia wyciągnęła przed siebie prawą rękę,
by przyjaciółki mogły zobaczyć to cudo na jej serdecznym palcu. Pierścionek był
bardzo delikatny, wykonany z białego złota. Pośrodku umieszczony był niewielki
brylant, a wokół niego sześć błękitnych kamieni tworzących płatki kwiatu.
- Śliczny – zachwycały się.
Podczas gdy dziewczyny omawiały ten kunszt
pracy jubilerskiej, panowie śmiali się z Jarka, że z własnej woli chce skończyć
ze swoją kawalerską wolnością. Oczywiście wszystko to było w żartach, bo tak
naprawdę wszyscy cieszyli się ich szczęściem.
- To kiedy ślub? – zapytał Janek, gdy
wrzawa nieco już opadła.
- Opanuj się, dopiero się chłopak
oświadczył – śmiał się z niego Dawid.
- Myślę, ze najpierw powiadomimy o
wszystkich rodziców, a dopiero pot pomyślimy nad konkretną datą i samą
organizacją – stwierdził przyszły pan młody – Jak myślisz kochanie?
- Całkowicie się z tobą zgadzam.
I kolejny całus.
- Ale tak hipotetycznie, jak sobie to
wyobrażacie? – spytała Justyna.
W ten sposób rozpoczęły się rozmowy,
przekomarzania, a czasem też niewielkie spory na temat ślubów i wesel. Justyna
i Aga od razu gotowe były zaplanować przyjaciołom całą uroczystość, lecz
pozostali cały czas je stopowali, co oczywiście nie pozostało bez wesołego
odzewu. W pokoju Julka jeszcze wiele razy tego dnia i wieczoru słychać było
wybuchy śmiechu.
Święta, Święta i po Świętach. Jak to mówią,
wszystko, co dobre, szybko się kończy. Nim się Justyna obejrzała, było już po
Świętach. Te jednak udały jej się świetnie. Rodzice bardzo ucieszyli się z
zaręczyn starszego syna, tym bardziej, że przyszłą synową znali już od
dłuższego czasu i bardzo ją lubili.
W końcu nadszedł Sylwester. Bracia
Kropczyńscy, Sylwia, Aga, Janek i Julek planowali spędzić je w kameralnym
gronie, w domu panny Kofteckiej. Oczywiście chcieli, by towarzyszyła im
Justyna, lecz ta miała nieco inne plany. Razem z Pawłem postanowili tę noc spędzić
jedynie we dwoje w mieszkaniu chłopaka.
Impreza u przyjaciół trwała w najlepsze,
gdy Dawid rzucił propozycję, by zagrać w butelkę.
- Ale mu jesteśmy tylko we dwie –
protestowała Aga – Macie przewagę liczebną.
- To może w takim razie na pytania i zadania?
– zmodyfikował nieco pomysł kolegi Janek – Tu nie musi być równowagi płci…
Tą alternatywę popularnej gry wszyscy
przyjęli bez zastrzeżeń, więc już po chwili na podłodze uformowało się
sześcioosobowe kółeczko. Byli w gronie przyjaciół, więc nie mieli oporów przed
głupimi zadaniami bądź pytaniami. Co więcej, nawet gdy Jarek odstawiał na stole
striptiz, nie miał nic przeciw, bo Janek kręcił to telefonem. Był pewny, że
poza ich paczką nikt więcej tego nie zobaczy.
- Ostatnio chodzisz z głową w chmurach, to znaczy,
że się zakochałeś. Pytanie, w kim? – zapytał Jarek Julka, gdy szyjka butelki
wskazała jego osobę.
- Skąd przypuszczenie, że od razu się
zakochałem? – bronił się chłopak.
- Znamy cię i symptomy twojego zachowania
też – mówił tym razem Janek – W chwili obecnej wszystkie znaki na ziemi i
niebie mówią, że się zakochałeś.
- Na przykład jakie? – nie dawał za wygraną
Ciernichowski.
- Bywasz zamyślony…
- Nie oglądasz się za dziewczynami…
- Odwiedziłeś fryzjera…
- Umyłeś buty…
- I kategorycznie zaprzeczasz… - wymieniali
kolejno.
- A jako, że butelka wskazała ciebie, to
pytamy, kim ona jest? – zakończył Jarek i wszyscy na niego spojrzeli.
- Muszę mówić? – spytał zmarnowany wiedząc,
że nie dadzą mu spokoju, dopóki nie powie.
- Musisz! – krzyknęli na niego chórem.
- Ale zostaje to między nami – zapowiedział
od razu, a gdy pozostali kiwnęli głowami (dla większego dramatyzmu Janek
położył sobie nawet ręce na piersi i melodramatycznym głosem powiedział
”Obiecuję”) wykrztusił – Justyna.
- Żartujesz? – nie dowierzała Sylwia.
Poza tym tylko ona była w stanie coś
powiedzieć, bo reszta znajdowała się w stanie głębokiego szoku.
- Niestety nie.
- Ale jak to? – nie rozumiał Dawid – Znasz
ją od ponad 10 lat i zawsze traktowałeś ją jak kumpelę. Co się zmieniło?
- Chyba, że już wcześniej się zmieniło,
tylko nic nam nie mówiłeś – wtrącił Jarek.
- Nie – zaprzeczył od razu Julek – Jak
stwierdził Dawid, zawsze widziałem w niej najpierw koleżankę, a później
przyjaciółkę. W dodatku zawsze była waszą młodszą siostrą. Nigdy nawet nie pomyślałem,
że miałoby się to zmienić – tłumaczył – Ale kiedy ostatnio zacząłem ją widywać
w towarzystwie Pawła… Kiedy tylko o nim mówiła… Po prostu byłem zazdrosny,
miałem ochotę zabić kolesia. I kiedy ją tak obserwowałem, jej ruchy, mimikę,
przestałem w niej widzieć tą małą dziewczynkę, która z nosem przyklejonym do
szyby w drzwiach podglądała, co robimy z Dawidem, a zobaczyłem śliczną
dziewczynę, kobietę…
- Oj stary, ale cię wzięło… - stwierdził
Janek.
- To trzeba coś zrobić, by i ona zobaczyła
w tobie mężczyznę – podniosła go na duchu przyszła pani Kropczyńska – Znam
ciebie, znam Justynę i myślę, że do siebie pasujecie. Bylibyście śliczną parą.
- Zgadzam się z Sylwią – poparła
przyjaciółkę Aga – Może być problem, bo ona zapewne widzi w tobie przyjaciela,
ale już my otworzymy jej oczy.
- No, a co z Pawłem? – zapytał sam
zainteresowany.
- A co ma być? – zdziwił się Janek –
Przecież to tylko jej kolega z klasy.
- To wy nic nie wiecie?
- Co mamy wiedzieć?
- Justyna jest z Pawłem – oznajmił im
smutny Julek – Wtedy nad morzem widziałem ich, jak się całują.
- Justyna z Pawłem? – nie mogli uwierzyć
przyjaciele.
- I my nic o tym nie wiedzieliśmy? – tym
razem to Dawid.
Jeszcze przez jakiś czas nie mogli się z
tym oswoić.
- Mam nadzieję, że Justyna szybko go
zostawi – stwierdził w końcu Jarek – Nie wiem czemu, ale jest w nim coś
niepokojącego. Nie lubię go. Wolę, żeby nie został naszym szwagrem.
- Ja też – poparł go brat – Zdecydowanie
wolę w tej roli Julka – poklepał przyjaciela po plecach.
Niedługo potem hucznie i głośno powitali
nowy rok.
Tymczasem w mieszkaniu pewnego licealisty,
para zakochanych leżała w łózku namiętnie się całując. Przez okno wpadała
kolorowa poświata wywołana wybuchającymi fajerwerkami. Ale oni nie zwracali
uwagi na ten barwny spektakl. Bardziej interesowali się sobą nawzajem…
Witam. ;) Kiedyś wchodziłaś na mój blog więc postanowiłam cię poinformować że pojawił się 3 rozdział ~ http://from-friends-to-love.blogspot.com/ ~ Serdecznie zapraszam i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń