Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

poniedziałek, 19 listopada 2012

OPOWIADANIE: Rozmowy. Przy kawie



„Cieszmy się z małych rzeczy bo wzór na szczęście w nich zapisany jest.”
[Sylwia Grzeszczak „Małe rzeczy”]



Sylwia: Wiesz, że jesteś głupia?

Magda: Możliwe, ale dobrze mi z tym.

Sylwia: Został ci już tylko rok i miałabyś spokój…

Magda: Przez 5 lat mogę wrócić i zacząć w tym samym momencie.

Sylwia: A zrobisz to?

Magda: Nie. Jeśli się zdecyduję na powrót na studia, to na innym kierunku.

Sylwia: Nie szkoda ci tych dwóch lat?

Magda: Niespecjalnie. Poznałam fajnych ludzi, przeżyłam fajne rzeczy…

Sylwia: Dalej nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś. Przecież jeden oblany egzamin to nie powód, żeby zrezygnować ze studiów.

Magda: I wcale nie dlatego zrezygnowałam. To po prostu był gwóźdź do trumny. Już od dawna nad tym myślałam…

Sylwia: Co masz zamiar teraz robić?

Magda: W dalszym ciągu mam pracę, a za rok wychodzę za mąż.

Sylwia: Chyba nie masz zamiaru do końca życie pracować w sklepie i zostać kurą domową? Z twoimi ambicjami?

Magda: Oczywiście, że nie. Ale ambicje nie mają tu nic do rzeczy. Mogę zaplanować wiele rzeczy, ale życie te plany zweryfikuje. Na chwilę obecną jestem szczęśliwa i nie chcę nic zmieniać.

Sylwia: Będziesz żałowała.

Magda: Możliwe. Opowiedz lepiej, jak przygotowania do wyjazdu?


~ dwa lata później ~


Sylwia: No, a jak tam u ciebie? Widzę, że wiele się zmieniło przez te dwa lata. Mąż, dziecko…

Magda: Zgadza się. Nawet nie wiesz, jak się cieszyliśmy, że tak szybko udało nam się zajść w ciążę. Ciąża to cudowny okres.

Sylwia: Ty chyba żartujesz. Co w tym takiego cudownego? Nudności, wymioty, rozstępy?…

Magda: Już nie przesadzaj. Wcale nie jest tak źle. Poza tym kiedy pierwszy raz weźmiesz dziecko na ręce, zapominasz o wszelkich trudach. Nawet ból przy porodzie odchodzi w zapomnienie. To całkowicie metafizyczne uczucie. Nic nie jest w stanie się z tym równać.

Sylwia: A jak mała?

Magda: Dobrze, dzięki. Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakuje. Jest bardzo ciekawa świata i rośnie jak na drożdżach.

Sylwia: Po macierzyńskim wracasz do pracy? I w ogóle jak tam sprawa z twoimi studiami? Zdecydowałaś co dalej?

Magda: Jeszcze nie, na razie najważniejsza jest mała. Chcę jej poświęcić jak najwięcej czasu. Razem z Krzyśkiem zdecydowaliśmy, że po macierzyńskim idę na urlop wychowawczy.

Sylwia: Ale dlaczego? Przecież twoja mama nie pracuje i mogłaby z nią posiedzieć. Poza tym są opiekunki, żłobki…

Magda: Ale tu nie chodzi o opiekę nad Kingą. Po prostu oboje stwierdziliśmy, że najlepiej będzie, jeśli będzie ze mną. Na szczęście Krzysiek tyle zarabia, że możemy sobie na to pozwolić.

Sylwia: O matko kochana, nie wierzę, że to mówisz.

Magda: Czemu? Co w tym dziwnego?

Sylwia: Kiedy widziałyśmy się ostatni raz, mówiłaś, że nie chcesz być kurą domową. Wcześniej miałaś ambicje, plany. Stypendium na studiach, drugi kierunek w planach, magisterka, praca… A teraz tak po prostu rezygnujesz, żeby zamknąć się w domu. Jeszcze tylko dres i rozciągnięta koszulka, a będziesz jak prawdziwa kura domowa.

Magda: Wiem, pamiętam. Ale wiesz, co ci powiem? Nie brakuje mi tego. Ani studiów, ani pracy. Długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Źle wybrany kierunek studiów, potem praca… Niby nigdy niczego nie żałowałam, ale zawsze czegoś mi brakowało. Dopiero teraz czuję się naprawdę szczęśliwa: siedząc w domu, gotując mężowi obiady, bawiąc się z dzieckiem… To jest to, w czym się spełniam. I żadne dyplomy i tytułu nie są mi to tego potrzebne. A dres do chodzenia po domu jest najwygodniejszy. Co prawda wolę bardziej dopasowane koszulki, ale w dresie chodzę bardzo chętnie.

Sylwia: Nie, nie, nie. Proszę nie mów już nic więcej. Z każdą chwilą jestem coraz bardziej pewna, że za parę lat będziesz wyglądać jak Molly z pierwszej części „I kto to mówi”, kiedy miała ten koszmar: skołtunione włosy, rozlazła figura, bezkształtna sukienka i papieros w ręce…

Magda: No wiesz co, z tą sukienką to przesadziłaś. A tak poważnie, wcale nie tak łatwo do tego doprowadzić. Kinga urodziła się niespełna trzy miesiące temu, a ja już wróciłam do wagi sprzed ciąży, a nawet jest mnie, chociaż nie stosuję żadnych diet. Figury co prawda już nie odzyskam, ale jestem z obecnej jak najbardziej zadowolona, w końcu wyglądam jak kobieta. Rozpuszczone włosy przy dziecku to nienajlepszy pomysł, więc siłą rzeczy codziennie czeszę je w koka. Poza tym mówiłam ci już, że wolę dres i koszulkę, oba dopasowane.

Sylwia: No, a kontakt z ludźmi? Trzeba czasem z kimś porozmawiać, a nie siedzieć zamkniętym w domu…

Magda: Oczywiście, że nie. Jest środek lata, codziennie wychodzimy na spacery. Chodzę z Kingą na basen, planujemy z Krzyśkiem wyjazd wakacyjny, a ostatnio pojechaliśmy na weekend w góry. Spokojnie mogę powiedzieć, że nigdy nie byłam tak aktywna jak teraz.

Sylwia: W twoich ustach brzmi to jak bajka, ale ja bym tak nie potrafiła zrezygnować ze wszystkiego dla dziecka…

Magda: I nikt od ciebie tego nie wymaga. Ty się spełniasz w pracy, a ja w domu. Ważne jest, żeby znaleźć swoje miejsce na świecie. Jesteś szczęśliwa?

Sylwia: Jestem.

Magda: Ja też. I o to w życiu chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz