Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

OPOWIADANIE: Białe róże


- A potem po prostu wyrzuciła mnie z domu – skończył swoją opowieść Darek.

- To faktycznie nieciekawa sytuacja – stwierdził Filip biorąc łyk piwa.

Przyjaciele siedzieli w jednym z pomniejszych pubów w mieście, który jako jedyny zapewniał im trochę anonimowości. Nigdzie indziej jej nie mieli. W końcu byli jednymi z czołowych zawodników miejscowego klubu siatkarskiego, a także reprezentantami kraju.

- Z drugiej strony, zasłużyłeś sobie na to – dodał Filip po chwili – I dobrze o tym wiesz.

- Niby tak…

- Nie raz ostrzegaliśmy cię z Igą, że tak to się skończy, ale miałeś nas gdzieś. To teraz masz.

- Dobra wiem, byłem idiotą – prychnął Darek – Ale ja ją kocham. Co mam robić?

- W dziwny sposób to okazywałeś – zaśmiał się Filip, lecz widząc mordercze spojrzenie przyjaciela, zaraz się opanował – Co masz zrobić? Nie wiem – wzruszył ramionami – Chyba najlepiej czekać…



W sporym, ale jednocześnie bardzo skromnym domu na obrzeżach miasta, mieszkało młode małżeństwo. Ze wskazaniem  na czas przeszły. Teraz została tu jedynie pani domu, po tym jak wczoraj wyrzuciła swojego męża za drzwi. Razem z jego kolejną kochanką…

A teraz, kiedy została tu sama, nie potrafiła sobie znaleźć miejsca. Krążyła po całym domu, starający się opanować. Nie było to jednak takie łatwe. Każdy pokój, każdy kąt przypominał jej czas spędzony z mężem. Mężem, którego kochała całym sercem… Już sama nie wiedziała, co teraz czuje. Z jednej strony ból i upokorzenie, a z drugiej ogromna wściekłość. Kilka razy w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać przed rozbiciem czegoś…

Od ponurych myśli oderwał ją dzwonek do drzwi. Za nimi stała Iga – jej najlepsza przyjaciółka. Nic nie mówiąc, po prostu podeszła do niej i mocno ją przytuliła.

- Filip mi o wszystkim powiedział – powiedziała po chwili – Bardzo mi przykro…

Nie potrafiąc wytrzymać już dłużej, Maja się rozpłakała.

- Nakryłam ich w naszej sypialni – mówiła, a po policzkach płynęły jej łzy – Rozumiesz, w naszym łóżku…

- Spokojnie – próbowała uspokoić ją przyjaciółka – Opowiedz mi wszystko jeszcze raz od początku… - poprosiła.

Więc Maja złapała oddech i zaczęła mówić. Z każdą kolejną chwilą płakała coraz bardziej, na nowo przeżywając wczorajsze wydarzenia. Nie potrafiła przestać mówić. Gdy skończyła, przeszła do opisywanie swoich żalów i uczuć.

- Ja wiem, że to nie był jego pierwszy raz – powiedziała w pewnym momencie – Wiem, że mnie zdradzał jeszcze zanim zostaliśmy małżeństwem. Wydaje mu się, że skoro nie dał się przyłapać, to o niczym się nie dowiem. A ja wiedziałam o każdym razie, kiedy był z inną. Może mówić, co chce ale kobieta wie takie rzeczy…

Nawet jeśli Igę zaskoczyły jej słowa, to nie dała tego po sobie poznać.

Przyjaciółki siedziały jeszcze przez jakiś czas analizując zachowanie męża jednej z nich. W międzyczasie Maja wyszła do kuchni zrobić im herbaty. Jednak zamiast owocowego zapachu, do Igi dotarł odgłos tuczonych kubków i upadającego ciała.

- Maja! – krzyknęła i czym prędzej pobiegła do kuchni.

Zobaczyła swoją przyjaciółkę leżącą na ziemi. Była nieprzytomna.

Kolejne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Przyjechała karetka i zabrała Maję do szpitala, a Iga pojechała za nimi swoim samochodem. Niestety na miejscu nie chcieli jej udzielić, bo nie jest z rodziny pacjentki. Nie pozostało jej nic innego, jak czekać aż wypiszą ją ze szpitala, albo na możliwość odwiedzenia jej na sali. Po kilkunastu minutach pozwolono jej wejść do przyjaciółki, bo o żadnym wypisie do domu nie było mowy.


Dni mijały, a Maja w dalszym ciągu trzymana była w szpitalu. Lekarze nie chcieli jej wypisać tłumacząc się jej złymi wynikami badań. W końcu, trzy dni po zasłabnięciu, wszystko już wiedzieli. I nie były to pozytywne informacje.

- Mam ostrą białaczkę szpikową – mówiła szatynka swojej przyjaciółce – Uratować może mnie jedynie przeszczep szpiku kostnego.

- Jesteś pewna? Może to pomyłka. Trzeba powtórzyć badania. Zaraz zadzwonię do Filipa i znajdziemy ci jakiś lepszy szpital. Darek pewnie też pomoże – przejęła się.

- Nie – od razu zaprotestowała Maja – Kilkakrotnie powtarzali badania i niestety to jest pewne. I proszę, nie mów nikomu o tym, co ci powiedziałam. Nie chcę, żeby ktokolwiek się nade mną litował.

- Litował? O Czym ty mówisz, Majka – załamywała ręce Iga – Jesteś chora, więc to normalne, że chcemy ci pomóc…

- Moja jedyna nadzieja jest w tym, że szybko znajdzie się dawca. Innej pomocy nie ma. Zbliża się sezon reprezentacyjny, więc ani Darek ani Filip nie mogą być dawcami. To tyle w tej sprawie.

Jeszcze długo Maja przekonywała przyjaciółkę, żeby nikomu nic nie mówiła, ale w końcu udało jej się ją przekonać.


Czas leciał nieubłaganie. Maja leżała w szpitalu, gdzie przechodziła kolejne badania, a Filip i Darek po zakończeniu rozgrywek ligowych teraz trenowali na zgrupowaniu kadry. Żaden z nich o niczym nie wiedział. Jedynie Iga znała stan Mai i cieszyła się, że jej męża nie ma w domu, bo coraz trudniej byłoby jej go ukrywać. A ten z dnia na dzień coraz bardziej się pogarszał. Po chemioterapii, na którą w końcu zdecydowali się lekarze, dziewczyna marniała w oczach. Przeraźliwie schudła, a do tego włosy na głowie znacznie jej się przerzedziły, aż w końcu Maja stwierdziła, że nadszedł czas się ogolić. Jednak mimo tych wszystkich przeciwności losu, nie traciła pogody ducha i wiary, że uda jej się pokonać chorobę. A gdy tylko w telewizji transmitowano jakikolwiek mecz siatkarskiej reprezentacji Polski, obie gorąco im kibicowały.


- Wygrali! – krzyczały – Mamy mistrzów!

Nie potrafiły pohamować radości. Siatkówka była sportem, z którym obie były bardzo blisko związane. W końcu obie były żonami siatkarzy i to oni stanowili także zdecydowaną większość ich przyjaciół. Można powiedzieć, że stanowili jedną wielką siatkarską rodzinę. Dlatego sukces chłopaków bardzo e obie ucieszył.

- Witam piękne panie – w wejściu do Sali pojawił się ordynator oddziału – Jak słyszę, jest powód do zadowolenia?…

- Zostaliśmy Mistrzami Europy – poinformowała go Iga – Po raz pierwszy w historii.

- W takim razie proszę pogratulować mężom jak tylko wrócą do domu – widać i jego ucieszyła ta informacja – A ja też mam dla pani Mai dobre wiadomości. Mamy dawcę.

- Naprawdę? – nie mogła uwierzyć – To pewne?

- Jak najbardziej – przytaknął.

- To cudownie – ucieszyła się Iga i z radości uściskała najpierw przyjaciółkę, a potem doktora – To kiedy przeszczep?

- To nie takie proste – zaczął mówić – Musimy przygotować panią Maję do zabiegu, a to zajmie trochę czasu. Jeśli nie będzie żadnych przeciwwskazań, to za jakieś trzy tygodnie.

Potem zaczął tłumaczyć obu paniom całą procedurę, zarówno przed, w czasie, jak i po przeszczepie. Maję czekało teraz naprawdę dużo wyrzeczeń, ale była w stanie znieść wszystko, by powrócić do zdrowia. Teraz pozostało jedynie czekać na wyznaczony termin.


Jednak zanim nadszedł dzień przeszczepu, do kraju wrócili mistrzowie. Oczywiście po tak spektakularnym sukcesie musieli zostać kilka dni stolicy, by tam udzielić kilkunastu wywiadów, czy spotkać się z ważnymi osobistościami państwa, by odebrać od nich gratulacje. Dlatego zanim każdy z nich zawitał do rodzinnego domu, minął tydzień. I choć żaden z nich nie narzekał, bo kochał to, co robił, powrót do domów bardzo ich ucieszył.

Iga czuła się rozdarta. Dawno nie widziała Filipa i chciałaby spędzić z nim jak najwięcej czasu, ale zaś z drugiej strony nie chciała zostawiać Majki samej z chorobą. Wychowując się w domu dziecka jej przyjaciółka nie miała żadnej rodziny. Jedyną jej najbliższą osobą był Darek, ale po tym, co ostatnio się stało, wcale jej nie dziwiło, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Tak więc została jej tylko ona i ewentualnie Filip, ale on o niczym nie wiedział. Starała się, jak mogła, ale dzień miał niestety tylko 24 godziny…

- A ty znowu tu? – reagowała za każdym razem Maja widząc swoją przyjaciółkę w szpitalnej sali – Filip dopiero co wrócił po paru miesiącach, a ty zamiast siedzieć z nim albo gdzieś wyjechać, przyłazisz do mnie. Wracaj do niego, ale to już – często ją wyganiała, a wesoła Iga po jakiejś godzinie wychodziła.

Ale pomimo swoich słów Maja cieszyła się, że przyjaciółka jest obok niej, bo z nią łatwiej było jej przez to wszystko przejść. A ponieważ zawsze bardziej troszczyła się o nim niż o siebie, wyganiała stąd Igę, by spędziła trochę czasu z mężem dopóki ten ma wolne. Już niedługo zaczną się treningi w klubach i znowu więcej go nie będzie.

I faktycznie dzień przed jej przeszczepem panowie pojechali na tygodniowe zgrupowanie klubowe. Większość z nich w dalszym ciągu cieszyła się zdobytym Mistrzostwem Europy, ale wśród nich był jeden wyjątek, a mianowicie Filip. On na głowie miał teraz coś innego. Zastanawiało go, gdzie codziennie znika Iga. Owszem, ufał jej, ale z drugiej strony jego żona nigdy nie zachowywała się tak tajemniczo. Gdzieś tam w głowie pojawiały się podszepty, że ma już dość życia z mężem, którego przez większość czasu nie ma. Jednak nie chciał się teraz nad tym głębiej zastanawiać. Przed sobą miał zgrupowanie i wiedział, że musi solidnie ćwiczyć. To był jego cel na najbliższy tydzień. A po powrocie poważnie z nią porozmawia…


Przeszczep odbył się bez najmniejszych komplikacji. Iga przez cały czas siedziała na, szpitalnym korytarzu czekając na jakiekolwiek informacje. A gdy dowiedziała się, że wszystko jest w porządku, ogromny kamień spadł jej z serca. Chociaż niepokój pozostał, bo nie wiadomo było, jak organizm Mai zareaguje na nowy szpik.

Niedługo potem szatynka wybudziła się z narkozy, ale Iga i tak musiała zostać na korytarzu. Jedynie przez szybę pokazała jej, że wszystko jest w porządku i zaraz znowu zasnęła.

Chociaż Iga nie mogła siedzieć przy łóżku przyjaciółki, i tak codziennie bywała w szpitalu. Sama jej obecność dodawała Majce sił do walki i była jej za to naprawdę wdzięczna.


Po powrocie ze zgrupowanie Filip cały wieczór szykował się do rozmowy z Igą, ale ona zbyt cieszyła się obecnością męża, by zwrócić na to uwagę. Widząc to, siatkarz nie potrafił powiedzieć jej o swoich podejrzeniach. Jednak niedługo potem się to zmieniło.

W środku nocy Igę i Filipa obudził jej telefon. Na ekranie był nieznany numer, tylko tyle zdążył zauważyć mężczyzna, zanim jego żona odebrała. Przysłuchiwał się rozmowie, ale słysząc tylko jedną stronę, ciężko jest się czegokolwiek dowiedzieć. Jedynie ostatnie „Już jadę” było jasne. Zaś zaraz po rozmowie Iga wyskoczyła z łóżka i zaczęła się ubierać.

- Gdzie się wybierasz? – spytał.

- Nie mogę ci powiedzieć… - wyszeptała jedynie, nie przestając się zbierać.

- Iga, do jasne anielki – zdenerwował się – Chyba mam prawo wiedzieć, gdzie w środku nocy wychodzi moja żona.

- Naprawdę nie mogę ci powiedzieć kochanie…

- Masz kogoś? – zapytał bez ogródek.

- Nie, oczywiście, że nie – szybko zaprzeczyła.

- Więc co się dzieje?

- Bardzo bym chciała ci o wszystkim powiedzieć, ale nie mogę… - mówiła Iga, siadający obok niego na łóżku – Obiecałam, że nikt się nie dowie – dodała, a z jej oczu popłynęły łzy.

- Widzę, że jest ci ciężko… Może jak się wygadasz, to poczujesz się lepiej…

- Może… - wzruszyła ramionami – Ale nie teraz. Teraz muszę jechać.

- Gdzie?

- Filip proszę…

- Dobrze, nie będę pytał – powiedział – Ale sama nigdzie nie pojedziesz, nie w takim stanie. Jesteś zdenerwowana, roztrzęsiona… Zawiozę cię.

Nie mając siły więcej się z nim kłócić, poczekała na niego, a potem razem ruszyli do szpitala. Filip był bardzo zdziwiony słysząc, gdzie się wybierają, ale zgodnie z obietnicą o nic nie pytał.

Na miejscu ledwie zdążył zatrzymać samochód, a Iga już biegła w stronę wyjścia. Czym prędzej ruszył za nią. Kolejnym zaskoczeniem był fakt, ze jego żona zdawała się dobrze wiedzieć, gdzie idą. Jakby bywała tu ostatnio bardzo często. Jednak największy szok przeżył, gdy na oddziale onkologii podeszli do szyby jednej z sal. Początkowo nie rozumiał, czemu się tu znaleźli, ale po chwili poznał leżącą w łóżku kobietę. Nie mógł uwierzyć, że ta blada i podłączona do tylu urządzeń osoba, to ta sama Majka, którą tak dobrze znał i która była żoną jego najlepszego przyjaciela, a także i jego przyjaciółką. Już chciał spytać o to wszystko Igę, ale właśnie obok nich pojawił się lekarz i zaczął coś tłumaczyć. Okazało się, że majka złapała jakiegoś wirusa, co w jej stanie było najgorszą z możliwych rzeczy. Jednak jego słowa ledwie do niego docierały, w dalszym ciągu nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Dopiero po paru minutach, gdy zostali już sami, odzyskał głos.

- Iga, co się dzieje… - zapytał słabym głosem.

W końcu żona zaczęła mu wyjaśniać sytuację ostatnich kilku miesięcy, a w nim rosło coraz większe niedowierzanie. Po prostu nie mógł uwierzyć, że Majka tyle przeszła podczas gdy oni spokojnie żyli w niewiedzy. Podziwiał ją, bo ze słów Igi wynikało, że się nie poddawała i walczyła cały czas.

- Moja biedna, przez cały czas byłaś z tym sama… - wyszeptał widząc, jak jego żona ulżyło, kiedy w końcu podzieliła się z kimś tą wiadomością – Ale teraz jestem tu z tobą i razem przez to przejdziemy. We trójkę.

Oczywiście najpierw wymusiła na nim obietnicę, że nikomu nic nie powie. A już szczególnie Darkowi. W końcu takie było życzenie Majki.


Gdy po paru dnia i nieznacznej poprawie zdrowia Majka odzyskała przytomność, bardzo zdziwiła ją obecność przyjaciela za szybą, ale z drugiej strony ucieszyła się na jego widok. Widać było, że dużo lepiej z nią. I Filip z Igą, i lekarze byli dobrej myśli. Wszystko szło ku dobremu…

Niestety nie na długo. Parę dni później przyszło kolejne pogorszenie, wirus znowu zaatakował. Tym bardziej jednak dużo mocniej. Małżeństwo stało przed salą i czekało. Tylko tyle mogli zrobić. W środku zespół medyczny reanimował Majkę, a oni nie mogli uwierzyć, że to może być koniec… Jednak kiedy ze środka wyszedł lekarz i na ich widok jedynie pokręcił głową z niedowierzaniem, już wiedzieli, że to naprawdę koniec. Tyle miesięcy walki, a to wszystko na nic. Już nigdy mieli nie zobaczyć jej uśmiechu, nie porozmawiać z nią…

- Trzeba powiedzieć Darkowi… - wyszeptała w pewnym momencie Iga.

- Ja to zrobię…

Jednak nie było to takie proste. Filip doskonale zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel w dalszym ciągu bardzo kocha swoją żonę i że pomimo tego, że nie są już razem, dalej miał nadzieję, że jeszcze im, się uda…

Ale w środę nie mógł już dłużej czekać. Następnego dnia miał odbyć się pogrzeb. Dlatego umówił się z nim wcześniej na hali przed treningiem. Idąc tam czuł, jak mocno bije mu serce. W ręce trzymał kartkę, która dzień przed śmiercią Majka podyktowała pielęgniarce. Wiedziała już wtedy, że przegrała…

- Co jest stary? –zapytał Darek widząc przyjaciela – Wyglądasz, jakbyś właśnie dowiedział się, że już nigdy nie zagrasz… - zaśmiał się widząc poważną minę Filipa.

Jednak kiedy zobaczył łzy w jego oczach, natychmiast przestał.

- Co się stało? Coś z Igą? – zaniepokoił się.

- Majka… - wyszeptał, a po chwili zebrał się w sobie i dokończył – Majka… Ona nie żyje… Jutro jest pogrzeb…

- Co? – zapytał Darek – Co ty mówisz? Przecież to nie możliwe. Żarty sobie stroisz ze mnie.

Filip zaprzeczył ruchem głowy, a potem powoli opowiedział mu całą historię, którą znał z ust Igi. Darek słuchał tego z kamiennym wyrazem twarzy, ale z każdą kolejną chwilą robił się coraz bledszy.

- To nie możliwe… - tylko tyle zdołał z siebie wydobyć, gdy jego przyjaciel skończył – To po prostu niemożliwe…

- Przykro mi – odparł Filip, po chwili podając mu kartkę i tłumacząc, co i jak.

Potem odszedł na bok, by Darek w spokoju mógł przeczytać ostatnie słowa żony.

Kochanie
Walczyłam do samego końca, tak jak walczyłam o Ciebie. Walczyłam dla Ciebie. Ale po raz kolejny przegrałam…
Przepraszam
Maja

Filip widział, jak z oczu Darka płynom łzy, gdy ten raz po raz czytał kartkę.

Niedługo potem na hali pojawiali się kolejni zawodnicy drużyny. A kiedy i im Filip powiedział o tym, co się stało, żaden z nich nie mógł uwierzyć w jego słowa. Nie do pomyślenia dla nich było, że odeszła osoba, która tak wiele dobrego wnosiła do świata. Wiecznie uśmiechnięta, dla każdego znalazła czas, służyła radą czy pomocą… A teraz jej nie ma. Tej, która tyle wycierpiała i jak nikt inny zasługiwała na szczęście.

Na pogrzebie stawiła się cała siatkarska rodzina. Nie zabrakło nikogo. Każdy z nich w ręku trzymał kwiaty białej róży – jej ulubionego kwiatu. Pamiętali. Ona zawsze pamiętała o nich, a teraz oni pamiętali o niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz