Do liceum Gosia chodziła dopiero
trzeci dzień, ale już dość dobrze orientowała się w topografii szkoły. A
przynajmniej na tyle, żeby trafić od klasy do klasy. Znalazła sobie także
miejsce, gdzie na przerwach przesiadywała wraz z nieodłączną książką. Taka była.
Mały mól książkowy. Bez swoich papierowych przyjaciół nie wyobrażała sobie
życia ani świata. One pozwalały uciec jej od szarej codzienności. Poza tym
nigdy jej nie zawiodły, w przeciwieństwie do ludzi. Dlatego od nich nie
stroniła, w przeciwieństwie do tych drugich.
Nie była odludkiem. Po prostu nie
przywiązywała się do osób. Raz byli, innym razem nie. To wszystko. Nie odcinała
się od nich, a wręcz przeciwnie. Trochę pisała, a oni byli jej inspiracją. Przesiadywała
wśród nich, ale była niewidoczna. Była taką maleńką wyspą pośrodku oceanu. Nikt
nie zwracał na nią uwagi, choć czasem, nagle, w potrzebie, przypominano sobie o
jej istnieniu. Tak, jak tamtego dnia…
Siedziała w szkolnym bufecie
czytając książkę. Czytała, a jednocześnie słuchała tego, co dzieje się wokół
niej. Miała podzielną uwagę, bez problemu skupiała się na dwóch rzeczach na
raz, jak teraz. Ale rozmowa dwóch chłopaków siedzących przy sąsiednim stoliku
tak ją zainteresowała, że po chwili już tylko patrzyła na zadrukowaną stronę,
nie rozumiejąc z niej ani słowa.
Tymczasem obiekty jej
zainteresowania rozmawiały właśnie o nowych uczniach, którzy w tym roku
dołączyli do ich szkolnej społeczności. A tak dokładnie, to o pierwszorocznych
dziewczynach. Z ich słów można było wywnioskować, że już zastanawiają, się,
które z nich są godne uwagi, a które lepiej sobie odpuścić. Tak od słowa do
słowa doszło do tego, że postanowili się założyć. Jeden z nich – szatyn o
jasnej karnacji, wyraźnych rysach twarzy i dobrze zarysowanej szczęce – miał
poderwać dziewczynę, którą wskaże mu kolega. Miał czas do końca semestru, żeby
ją poderwać i sprawić, by została jego dziewczyną. Chłopak zgodził się i po
chwili zakład został zawarty.
- Jutro na długiej przerwie powiem
ci, kto będzie obiektem – powiedział jeszcze drugi z chłopaków, po czym
podnieśli się z zajmowanych miejsc, bo właśnie zabrzmiał dzwonek.
Po chwili to samo zrobiła Gosia
zastanawiając się, która dziewczyna będzie miała pecha być obiektem zakładu.
*
Następnego
dnia całkowicie zapomniała o rozmowie tamtych chłopaków. Jak zawsze spędzała
przerwy z książką w ręce. Dziś nawet jakoś mnie zwracała uwagę na otoczenie, bo
czytana książka nieźle ją wciągnęła. Nie zorientowała się nawet, gdy ktoś
usiadł na krześle przy jej stoliku. Dopiero, gdy usłyszała jego głos, podniosła
wzrok znad lektury.
- Cześć – powiedział ktoś – Co
ciekawego czytasz, że zapominasz przy o tym o całym świecie?
Tym kimś okazał się być chłopak, w
którym po chwili rozpoznała tego od zakładu. Widać, to właśnie ją upatrzyli
sobie na ofiarę. Ale ja się wam tak łatwo nie dam – przemknęło jej przez
myśl.
- „Ścieżki chwały” Archera –
odpowiedziała i już chciała powrócić do czytania, gdy on znowu jej przerwał.
- Ciekawa?
- Bardzo.
- O czym? – przerwał jej po raz
kolejny.
- O facecie, który
najprawdopodobniej jako pierwszy w historii zdobył szczyt Mount Everest, ale
brak na to dowodów. Zginął w trakcie wyprawy.
Widać było, że chłopak chce zadać
kolejne pytanie, jednak na Gosi szczęście, właśnie zadzwonił dzwonek
ogłaszający początek kolejnej lekcji. Dlatego też dziewczyna bez słowa wstała i
ruszyła w stronę klasy.
Przez kolejne kilka dni sytuacja się
powtarzała. Praktycznie nie było przerwy, w czasie której chłopak by do niej
nie podszedł. Okazało się, że ma na imię Michał, chodzi do drugiej klasy
technikum i jest całkiem sympatyczną osobą. Nie zapatrzonym w siebie narcyzem,
ale kolesiem z którym można ciekawie porozmawiać na różne tematy. Gosia miło
spędzała czas w jego towarzystwie, ale pamiętała też o zakładzie, dlatego
ilekroć próbował ją gdzieś zaprosić, tyle razy odmawiała.
*
Kolejne tygodnie leciały. Gosia ze
zdziwieniem stwierdziła, że już na tyle przyzwyczaiła się do obecności Michała,
że każda przerwa bez niego wydaje jej się dłużyć. Jednak nie pokazuje tego po
sobie. Czasem nawet próbuje go do siebie zrazić, bo czuje, że coraz bardziej
jej zależy na kontaktach z nim. Nie, nie zakochała się w nim. Daleko było jej
do tego. Po prostu znalazła w nim pokrewną duszę, może przyjaciela… Z jednej
strony ją to cieszyło, ale zaś z drugiej… Z drugiej strony bała się. Już nie
raz zawiodła się na ludziach i nie potrafiła im zaufać. Zaufanie to było coś,
czego nie rozdawała jak ulotek na ulicy, bardzo ciężko było je zdobyć. A jemu
powoli się udawało. Miała ochotę się wycofać…
A Michał? Z każdym dniem był coraz
bardziej zaskoczony. Kiedy Jacek powiedział mu, kto ma być jego „celem”,
stwierdził, że zadanie będzie bardzo łatwe i w dodatku piekielnie nudne. Był
pewny, że nie spotkają go żadne trudności. Ale się mylił. Nie podejrzewał, że
ta rudowłosa dziewczyna ma tak silną i ciekawą osobowość. Z wyglądu przypomina
kompletną nudziarę, ale jest wręcz przeciwnie. Można z nią spokojnie
porozmawiać na różne tematy, od polityki, poprzez literaturą, a na sporcie
kończąc. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej uświadamiał sobie, że jego
szanse na wygranie zakładu zmniejszają się. Ale nie żałował.
*
- I jak ci idzie zdobywanie tego
mola? – spytał któregoś dnia Jacek, gdy razem z Michałem wracali ze szkoły.
- Nie mów tak o niej – zareagował od
razu – Gosia jest… fajna – powiedział nie patrząc na zdziwioną minę przyjaciela
– Wszyscy uważają ją za nudziarę i dziwaka, bo na przerwach czyta książki
zamiast gadać z ludźmi. Ale tak naprawdę to świetna i wartościowa dziewczyna.
Jak do tej pory nie spotkałem dziewczyny, z którą tak swobodnie mógłbym
rozmawiać.
- Tylko się nie zakochaj – uprzedził
go Jacek.
- Spokojnie, Gosia to tylko
koleżanka – skończył rozmowę i więcej do tego tematu nie wracali.
*
W końcu nadeszła połowa stycznia i
upragnione przez wszystkich ferie. Co za tym idzie, skończył się pierwszy
semestr nauki. A ponieważ liczne wspólnie spędzone przerwy Gosi i Michała nie
zaowocowały niczym więcej niż dobrym koleżeństwem, chłopak przegrał zakład. Ale
jak powiedział Jackowi, w żadnym wypadku nie żałuje tej przegranej, bo zyskał
fajną kumpelkę. Jego przyjaciel nie powiedział już ani słowa, bo wiedział, że
ten ma rację. Skąd? Któregoś dnia obaj pojawili się przy jej stoliku, bo Jacek
tyle się o niej nasłuchał, że sam postanowił ją poznać. I okazało się, że
Michał miał rację, co do niej. Dlatego od tamtej pory nie raz siedzieli we
trójkę.
*
- Powiedzieć wam coś, co was
zaskoczy? – spytała Gosia chłopaków pierwszego dnia po feriach.
- Ciężko nas zaskoczyć – śmiał się
Jacek, który okazał się dowcipnisiem i niezłym kawalarzem – Ale mów, może ci
się uda.
- Od początku wiedziałam o waszym
zakładzie – powiedziała i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek więc bez
dalszych słów opuściła ich towarzystwo.
A oni zostali tam zszokowani i
dopiero gdy jakiś kolega ich zawołał, zdołali ruszyć się ze swoich miejsc.
- Jak to wiedziałaś od samego
początku? – dopadli ją na kolejnej przerwie.
- Po prostu – wzruszyła ramionami,
ale nie przestala się uśmiechać – Na początku byłam dla was niewidzialna, podobne
jak dla reszty szkoły. W tak się złożyło, że kiedy się zakładaliście, ja
siedziałam tuż obok i wszystko słyszałam.
Obaj byli faktycznie mocno
zaskoczeni jej słowami. Zaś ona widząc ich miny nie mogła pohamować wybuchu
śmiechu. Potem całą trójką ruszyli do bufetu, gdzie chłopacy w dalszym ciągu
próbowali oswoić się z zasłyszanymi wcześniej informacjami.
W szkole nikogo już nie dziwił widok
„dziwaczki” i najpopularniejszego chłopaka. Zdążyli przywyknąć. Początkowo dużo
o nich plotkowano i zdarzało się, że inne dziewczyny zaczepiały Gosię, ale z
czasem wszystko to ucichło i dziewczyna znowu stała się niewidoczna dla reszty.
A przynajmniej dla zdecydowanej większości, bo kilka razy zdarzyło się, że
Michał pokazał się w bufecie w towarzystwie jakiś swoim klasowych kolegów. A ci
– początkowo trochę niepewni – szybko polubili rudowłosą. Z wzajemnością.
Gosia była dla nich pełna podziwu,
bo byli bardzo zgarną klasą, co w obecnych czasach należało raczej do
rzadkości. Nie było wśród nich żadnych podziałów, nikt się nie wywyższał. Można
powiedzieć, że byli swego rodzaju rodziną, choć w taki składzie funkcjonowali
dopiero drugi rok. Zaintrygowana dziewczyna spytała o to kiedyś Michała.
- Serio tak uważasz? – zdziwił się,
a gdy przytaknęła, ciągnął dalej – Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem,
ale gdy teraz nad tym myślę, to faktycznie coś w tym jest – przyznał – Ciężko
mi wyjaśnić, czemu tak jest. Może powodem jest to, że jesteśmy mało liczną
klasą? Albo to, że wszyscy interesujemy się samochodami i wybraliśmy taki
kierunek? Sam nie wiem… - wzruszył ramionami.
Więcej do tego tematu nie wracali.
Nie dlatego, że nie chcieli, ale po prostu nie widzieli potrzeby. I choć
jeszcze przez jakiś czas Gosia się temu dziwiła, nie komentowała ani nie dociekała.
Wystarczyło jej, że ją akceptowali. W każdym kolejnym dniem powoli stawała się
jedną z nich. W końcu czuła, że znajduje swoje miejsce na ziemi.
*
Czas mijał. Nastały wakacje, potem
znowu szkoła, ferie… Michał po raz kolejny został wybrany przewodniczącym
szkoły, a Gosia w dalszym ciągu była dla większości niezauważalna. Zaś jej
życie cały czas się zmieniało. Ku lepszemu. Można powiedzieć, że była honorowym
członkiem klasy 3e, czyli samochodowej. Co z tego, że na lekcje uczęszczała z
zupełnie innymi ludźmi, skoro to właśnie z nimi spędzała wszystkie przerwy, a
także czas poza szkołą. Nawet z ich wychowawczynią – którą ją uczyła geografii
– rozumiała się lepiej niż ze swoją.
Już nikogo nie dziwił widok dziewczyny
spędzającej przerwę w towarzystwie samych chłopaków. A to właśnie z nimi czuła
się najlepiej. Poznała także ich życie pozaszkolne, ich sympatie, znajomych.
Już nie była sama.
Ale najlepiej i tak rozumiała się z
Michałem i to właśnie z nim najchętniej spędzała czas. Oboje nawzajem stawali się
sobie coraz bliżsi. I chociaż początkowo żadne z nich tego nie widziało,
doskonale widziała to reszta. I cieszyli się ich szczęściem.
*
W końcu nadeszła klasa maturalna. I
dla Gosi, i dla Michała. Nauczyciele oczywiście od razu na początku roku szkolnego
zaczęli ich do tego przygotowywać, jednak jak na razie niewiele osób traktowało
ich poważnie. W końcu mieli jeszcze tyle czasu…
Jednak zanim nastał maj i egzamin
dojrzałości, czekał ich karnawał i studniówka. Od listopada był to temat numer
jeden w całej szkole. Na początku było to oczywiście tylko rozmowy, ale potem
zaczęły się próby poloneza, szukanie kreacji i w końcu odliczanie ostatnich
dni, a potem godzin…
Gosia oczywiście też się wybierała,
choć nikt z jej klasy o tym nie wiedział. Razem z Michałem uzgodnili, że
pójdzie jako jego osoba towarzysząca, wiec całą noc spędzić mieli przy stoliku
jego klasy. Jednak dziewczyna jeszcze nie wiedziała, jaką szykuje on jej
niespodziankę…
*
Gdy zadzwonił dzwonek, była prawie
gotowa. Alicja – siostra Michała – kończyła jej poprawiać włosy. Potem jeszcze
tylko założyła sukienkę i mogła ruszać w drogę.
- I jak wyglądam? – zapytała
obracając się wokół własnej osi.
- Świetnie – odparła jej towarzyszka.
I miała całkowitą rację. Ubrana w
satynową sukienkę w kolorze soczystej zieleni, która ładnie przylegała do jej
ciała, podkreślając jej krągłości. Tył sukienki sięgał kolan, a przód wycięty
był w szpic, którego koniec znajdował się na wysokości połowy jej prawej łydki.
Tam też znajdowało się rozcięcie, które kończyło się jakieś 5 centymetrów nad
kolanem. Góra sukienki wykończona była w trójkąt, a z jego wierzchołka
wychodziły dwie tasiemki wiązane na szyi. Tasiemki wykończone były dwoma
rzędami maleńkich kryształków, które kończyły się dopiero pod pachami. Na
nogach Gosia założone miała srebrne sandałki na dość wysokim obcasie, a w ręce
kopertówkę tego samego koloru. Z racji
wykończenia sukienki, jedyną biżuterią, jaką na sobie miała, była cienka srebra
bransoletka na prawej ręce. Do tego jeszcze delikatny makijaż i rozpuszczone,
lekko skręcone włosy opadające kaskadą na plecy.
- Michał padnie jak cię zobaczy –
dodała jeszcze Alicja, po czym obie opuściły pokój.
Blondynka pierwsza zeszła po
schodach i coś jeszcze szepnęła bratu, a następnie krzyknęła Gosi, że może do
nich dołączyć.
Gdy stanęła na dole, nie wiedziała,
co powiedzieć. Podobnie zresztą czuł się Michał. Ten wprost nie mógł się
nadziwić, jak ona pięknie wygląda. Czuł, że podjął dobrą decyzję. Zaś ją
zastanawiało coś innego. Nie rozumiała, po co chłopakowi taki duży bukiet
kwiatów. Ani tego, po co przyjechali z nim jego rodzice. Po chwili jej
zaskoczenie jeszcze się powiększyło, gdy dostrzegła w rękach mamy równie
okazałą wiązankę. Jednak nie dane było jej się nad tym zastanawiać, bo oto
właśnie Michał podszedł do niej i po tym, jak wręczył jej kwiaty, uklękną przed
nią na kolano.
- Gosiu – zaczął poważnym tonem –
Wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi. Wiem, że wielu ludzi będzie się dziwić, skąd
ten pośpiech, czemu nie chcemy poczekać. Ale wiem też, że jesteś osobą, którą
kocham nad życie. Jesteś moim prywatnym słoneczkiem, które rozświetla mi każdy
dzień i sprawia, że chcę żyć dalej. Jak mówiłem, jesteśmy jeszcze bardzo młodzi
i całe życie przed nami. Ale jestem pewny, że jesteś jedyną osobą, z którą chcę
to życie dzielić. To właśnie przy tobie chcę się budzić każdego ranka, przy
tobie zasypiać, chcę wracać do domu z myślą, że ty też tam będziesz. Dlatego
pytam, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgodzisz się
zostać moją żoną?
Poprzednie zaskoczenie Gosi teraz
przerodziło się w ogromny szok. Kompletnie nie wiedziała, co myśleć. Nie
spodziewała się, że Michał jest gotowy na takie rzeczy. Czy go kochała? Tak.
Bardzo. Kochała go od pamiętnych wakacji po jej pierwszej klasie, kiedy musiała
wyjechać do ciotki na dwa tygodnie i nie miała z nim żadnego kontaktu. To
właśnie wtedy zrozumiała, że od jakiegoś czasu nie jest on dla niej ani kolegą
ani przyjacielem, a kimś zdecydowanie więcej. Bała się jednak cokolwiek
powiedzieć. Nie chciała stracić tego, co miała. Ale okazało się, że on doszedł
do takich samych wniosków. Od tamtej pory byli parą, a ich związek zbudowany
był na najprawdziwszej przyjaźni i zrozumieniu.
- Tak – wyszeptała szczęśliwa, a
Michał założył jej na serdeczny palec prawej ręki piękny pierścionek z białego
złota z zielonym oczkiem i po chwili tonęła w ramionach narzeczonego.
Ich najbliżsi cieszyli się ich
szczęściem i gratulowali, ale oni nie zwracali na to uwagi. Byli pochłonięci
sobą.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział
roześmiany Michał.
Po kilku minutach ruszyli w drogę do
lokalu, gdzie odbyć się miała studniówka. Na miejscu okazało się, że przybyła
już cała klasa chłopaka, a oni byli ostatni. Oczywiście reszta szkoły dziwiła
się, z kim przyszedł Michał, bo pytany o to, powtarzał, że idzie ze swoją
dziewczyną. Nikt jednak – poza jego klasą – nie wiedział, że jest nią właśnie
Gosia. W dodatku początkowo nie potrafili rozpoznać w niej tej dziwaczki, którą
widywali na co dzień na szkolnym korytarzu. Jednak oni nic sobie z tego nie
robili. Dołączyli do swoich przyjaciół i w ich towarzystwie balowali całą noc,
jednocześnie świętując swoje zaręczyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz