Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

OPOWIADANIE: 5 lat




Niewielki kościół na obrzeżach miasta. Przez otwarte drzwi wejściowe do środka wpadają promienie zachodzącego słońca. Idealna sceneria dla ślubu.

Ale czy był to idealny ślub? Dla zebranych w kościele gości i pana młodego z pewnością tak. A panna młoda?

Panna młoda przez cały czas walczyła ze łzami. I nie były to łzy szczęścia… Raczej żalu, smutku i straconych nadziei…

Dziś mijało pięć lat, odkąd widziała Go po raz ostatni. Przez cały ten czas czekała, ale na darmo. Nie pojawił się. A ona wychodziła za mąż za innego.

W końcu nadeszła kolei na przysięgę małżeńską. Za chwilę nie będzie już odwrotu.

- Ja Izabela, biorę sobie ciebie Igorze za…

- NIE!!! – przerwał jej krzyk.

Głowy wszystkich obecnych zwróciły się w stronę wejścia, gdzie pojawił się wysoki szatyn.

Podczas, gdy inni zastanawiali się kim jest nowoprzybyły, Iza rozpoznała go od razu.

- Dawid… - wyszeptała cichutko.

Nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu, słowa… Straciła kontrolę nad swoim ciałem… Serce jej biło jak oszalałe. Już dawno nie reagowało tak emocjonalnie.

Przed oczami zaczynały jej przelatywać wspólnie spędzone chwile…

~*~  ~*~  ~*~

Razem z przyjaciółką wracały ze szkoły. Rodziców Izy nie było w domu, więc jak zawsze w takich sytuacjach szły do Olki. Rodziców przyjaciółki Iza traktowała prawie jak swoich. I nic dziwnego, bo obie dziewczyny spędzały ze sobą naprawdę dużo czasu.

- Cześć dziewczynki. Jak było w szkole? Ja wam poszła klasówka? – przywitała je mama Oli – Umyjcie ręce i siadajcie do stołu, zaraz podam obiad. Aha, Olu przyjechał Dawid.

- Jaki Dawid? – zdziwiła się Ola.

- No jak to jaki, co ty Olka kuzyna nie pamiętasz? – spytał wysoki i szczupły szatyn pojawiając się w kuchni.

- Dawid? O matko kochana, jak ja za tobą tęskniłam – Ola rzuciła się mu na szyję.

Iza przypatrywała się temu z boku. Nie znała go, a przynajmniej nie osobiście. Ola dużo jej bowiem opowiadała o kuzynie.

- Ale ze mnie gapa – Ola pacnęła się w czoło – Poznajcie się. Iza to Dawid mój kochany kuzyn, Dawid to Iza moja najlepsza przyjaciółka.

- Cześć – podali sobie ręce.

Gdy tylko Iza dotknęła dłoni chłopaka poczuła, jak jej serce przyspiesza, a w brzuchu pojawia się stado motyli. Bardzo rozbrykanych motyli. A kiedy spojrzała w jego oczy, po prostu utonęła. Tak intensywnie brązowych oczu jeszcze nie widziała.

I chociaż miała dopiero piętnaście lat wiedziała, że tego uczucia nigdy nie zapomni…

~*~  ~*~  ~*~

Od tamtego dnia widywali się dość często. Dawid postanowił spędzić całe swoje wakacje u Olki w domu, więc ilekroć Iza odwiedzała przyjaciółkę, on też tam był.

A potem i dziewczyny zaczęły wakacje. Wspólne wyjazdy nad jezioro czy wycieczki rowerowe sprawiały, , że widywali się jeszcze częściej. I nie odczuwali różnicy wieku, choć pięć lat to wcale nie tak mało. We trójkę świetnie się dogadywali i wspólne towarzystwo bardzo im odpowiadało.

- Cześć Iza – przywitał ją chłopak, gdy któregoś dnia zjawiła się pod blokiem przyjaciółki.

- Cześć Dawid – odpowiedziała – A gdzie Olka? – zdziwiła się, gdy jej nie zobaczyła.

- To ja ci już nie wystarczam? – prychnął, po czym wybuchł śmiechem – Niestety dziś musi ci wystarczyć moje towarzystwo. Olka nie najlepiej się czuje.

- A co się stało? – zaniepokoiła się stanem przyjaciółki Iza.

- Dokładnie nie wiem. Kiedy rano wszedłem do jej pokoju, nawrzeszczała na mnie, potem mówiła coś o kobiecych dolegliwościach, a na koniec wyrzuciła mnie za drzwi – wyjaśnił – Rozumiesz coś z tego?

- Jasne – roześmiała się – To jedziemy?

Przytaknął ruchem głowy, po czym wsiadł na rower i ruszył za nią.

Na miejsce dotarli niedługo potem. Zatrzymali się daleko od miejskiej plaży jeziora. Żadne z nich nie lubiło tłoku. Dużo bardziej woleli spokojne miejsca, gdzie jeszcze nie dotarła cywilizacja. A ta zatoczka właśnie nim była. Odkryli ją podczas jednej z takich wycieczek i od tamtej pory bywali tam bardzo często.

Czas spędzali wesoło, praktycznie nie wychodząc z wody. Ale głód w końcu wygonił ich na brzeg. Jednak idąc tam ciągle się śmiali, w wyniku czego Iza straciła równowagę i gdyby nie Dawid, jak nic runęłaby na piasek. Odwróciła głowę, żeby mu podziękować i w tym momencie ich twarze znalazły się dosłownie milimetry od siebie. Prawie się stykali. Cały świat momentalnie przestał istnieć, nie liczyło się nic poza nimi samymi. A oni widzieli tylko siebie. Byli jak zahipnotyzowani. Wydawało się, że ich twarze są blisko siebie, ale jakaś niewidzialna siła kazała im tą minimalną odległość jeszcze zmniejszyć. Stykali się już ustami, gdy dobiegł ich krzyk.

- CZOŁEM DZIECIAKI!

Z prędkością szybszą niż prędkość światła Iza i Dawid odskoczyli od siebie i spojrzeli w tamtą stronę. A tam jak gdyby nigdy nic Olka wiązała swój rower do ich.

- Pewnie macie takie głupie miny, bo zastanawiacie się, co tu robię? – spytała, lecz wcale nie czekała na odpowiedź i mówiła dalej – Mam wpakowała we mnie tonę tabletek przeciwbólowych i w końcu powróciłam do życia. A ponieważ w domu nie miałam nic specjalnego do roboty, to wsiadłam na rower i przyjechałam do was. Cieszycie się?

Ci jednak jej nie odpowiedzieli. Każde z nich pogrążone było w swoich myślach. Zastanawiali się, co by się stało, gdyby Olka nie nadjechała. Czy faktycznie w końcu doszłoby do pocałunku? A jednocześnie każde z nich bało się, co o nim pomyśli ta druga osoba. Przecież nie wiedzieli, co nawzajem czują…

Tego wieczora Iza długo nie mogła zasnąć. Ciągle do jej głowy powracały obrazy tego, co o mały włos nie wydarzyło się nad jeziorem. Zupełnie nie wiedziała, jak miała zareagować… Przez cały czas traktowała Dawida jak przyjaciela, a tu nagle wyskakuje z czymś takim. A może to wcale nie jest tylko przyjaźń? Podpowiedział jej cichy głosik w głowie. Może to coś więcej? Dziewczyna już sama nie wiedziała, co o tym myśleć. I nawet nie podejrzewała, że parę bloków dalej pewien brązowooki chłopak myśli dokładnie o tym samym i te same wątpliwości nim targają.

~*~  ~*~  ~*~

Kolejne dni przynosiły kolejne spotkania. Ale to już nie było to samo, co wcześniej. Między Izą a Dawidem narastało pewnego rodzaju napięcie. Już nie czuli tej beztroski, co wcześniej. Oboje wiedzieli, że tamte czasy minęły. Bali się tego, co może przynieść jutro. Bali, a jednocześnie odczuwali podniecenie na myśl o tym. I zniecierpliwienie. Ale teraz już za każdym razem towarzyszyła im Olka. Już nie byli sam na sam.

- Iza, ja tak dłużej nie mogę – powiedział tydzień później Dawid, podchodząc do dziewczyny i jednocześnie całkowicie ignorując zaskoczoną kuzynkę.

Nie powiedział nic więcej. Delikatnym ruchem dłoni podniósł jej podbródek do góry, a potem ją pocałował. Miał gdzieś cały świat. Nie liczyło się dla niego, co pomyślą ludzie, czy Olka. Ostatnie kilka nocy spędził na rozmyślaniach i z każdą kolejną nieprzespaną godziną utwierdzał się w przekonaniu, że pokochał. Nie wiedział czemu, ale jednak. Nawet się nie zorientował, kiedy ta niepozorna rudowłosa osóbka stała się centrum świata. Jego świata.

Iza nie wiedziała, co myśleć, ani robić. Zaskoczył ją. Chociaż to mało powiedziane. Była w szoku? To też spore niedomówienie. Gdyby nie fakt, że czuła usta chłopaka na swoich, pomyślałaby, że śni. Po raz kolejny o nim. Ale to nie był sen. To była rzeczywistość. Piękna rzeczywistość.

- Kocham cię – wyszeptał Dawid chwilę później opierając twarz na jej czole – Kocham cię Iza – powtórzył głośniej.

- Ja ciebie też Dawid, ja ciebie też – odpowiedziała uśmiechnięta.

Od tamtej pory byli niemal nierozłączni. I szczęśliwi. Tak szczęśliwi, jak potrafią tylko zakochani. Świat widzieli w różowych okularach, wszystko wokół było piękne. Nawet dźwięk młota pneumatycznego na ulicy, czy długa kolejka w sklepie. Nikt ani nic nie było w stanie zepsuć ich szczęścia.

~*~  ~*~  ~*~

- Ale ci dobrze kochanie – zaczęła któregoś dnia rozmowę Iza – Ja już skończyłam wakacje, a ty masz przed sobą jeszcze miesiąc lenistwa…

- Spokojnie, ciebie też to kiedyś czeka – odpowiedział uśmiechnięty, choć dało się zauważyć, że ten uśmiech jest jakiś wymuszony.

- Co się dzieje? – spytała rudowłosa też to widząc.

- Nic kotku – zbył ją.

- Nie kłam. Przecież widzę, że coś cię gryzie…

Dawid głęboko westchnął, a zaraz potem zaczął mówić.

- Wczoraj zadzwonili do mnie z uczelni. Dostałem stypendium naukowe.

- To wspaniała nowina – ucieszyła się Iza.

- Masz rację. Tylko jest jeden mały problem. To stypendium jest w Yale. Pięcioletnie.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Nie wiedziała co. To był dla nie szok.

- Izuń, powiedz coś…

- Jestem w szoku. To dla ciebie ogromna szansa. Z tego, co się orientuję, to jedna z najlepszych uczelni na świecie. Nawet nie wiesz, ile osób chciałoby być na twoim miejscu…

- Wiem. Ale to pięć lat… A wyjazd już za trzy tygodnie…

- Damy radę. Żyjemy w dobie Internetu, kontakt, nawet przez ocean, nie jest teraz żadnym problemem. Jesteśmy młodzi i zdążymy jeszcze ułożyć sobie życie, na wszystko przyjdzie czas. A taka szansa może się już nie powtórzyć. Poza tym są wakacje i święta… Wytrzymamy – tłumaczyła mu, a jednocześnie starała się przekonać sama siebie.

Nie chciała, żeby jechał, ale nie mogła mu tego powiedzieć. Nie chciała, żeby dla niej rezygnował z takiej szansy. Musiał ją wykorzystać. Kochała go nad życie i najchętniej by się z nim nie rozstawała, ale wiedziała, że to teraz nie jest ważne. W końcu się kochają. A miłość przezwycięży wszystko.

~*~  ~*~  ~*~

Pojechał. Jeszcze długo go przekonywała, ale razem z Olką dały radę. Żegnali się długo i obiecywali sobie, że cały czas będą w kontakcie. A kiedy nadarzy się taka okazja, spotkają się. I że za pięć lat wróci.


~*~  ~*~  ~*~

Mijały tygodnie. Iza i Dawid kontaktowali się często. Nie mogli sobie pozwolić na długie rozmowy telefoniczne, ale zamiast tego zasypywali się kolejnymi mailami. Ale pewnego dnia kontakt się urwał. Całkowicie. Przestał odpisywać. Iza nie wiedziała, co się dzieje. Przecież sobie obiecywali…

Z każdą kolejną godziną bez wiadomości od niego dziewczyna pogrążała się w coraz większym smutku. Ani rodzice, ani Olka, ani nikt inny nie potrafił sprawić, by się uśmiechnęła. Zamknęła się w swoim świecie i nikogo do niego nie wpuszczała.

A czas mijał. Stopniowo Iza nauczyła się żyć bez Dawida. Nie potrafiła o nim zapomnieć, ale zaczęła żyć. A nie tylko wegetować. Skończyła gimnazjum, potem liceum, zdała maturę, dostała się na wymarzone studia… Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że nic się nie stało, że jest taka, jak inni. Ale to była tylko iluzja.

Na początku liceum poznała kogoś. Chłopaka. Nie chciała, ale on okazał się uparty. I udało mu się wejść do jej świata. Był dla niej przyjacielem, pomocną dłonią. Nie opowiadała mu o Nim, a on nie pytał. Po prostu był. Po jakimś czasie wszyscy zaczęli w nich widzieć parę. Nie zaprzeczali. On, bo ją kochał. Ona, bo nie było sensu, ludzie i tak wiedzieli swoje. I tak trwali.

Na pierwszym roku studiów poprosił ją o rękę. Ich matki szalały z radości. Oczywiście się zgodziła. Lubiła go i na swój sposób kochała. A skoro nie mogła spędzić życia z Dawidem, to wybrała Igora.

Ślub zbliżał się wielkimi krokami, ale ona wciąż nie traciła nadziei. I chociaż ta gasła w niej z dnia na dzień, wciąż jednak była. Nawet, gdy stała przed ołtarzem z Igorem. I chociaż minęło równe pięć lat od kiedy widziała go po raz ostatni, wciąż wierzyła, że wróci.

I wrócił.

~*~  ~*~  ~*~

- Proszę Izuń, nie rób tego…- powiedział.

Z jej oczu popłynęły łzy. To naprawdę był on! Tylko on tak do niej mówił. Spojrzała na zdezorientowanego Igora.

- Przepraszam… - wyszeptała jedynie i zaczęła biec w stronę wyjścia z kościoła.

W połowie drogi dołączył do niej Dawid. Trzymając się za ręce wybiegli na zalany zachodzącym słońcem plac, gdzie stał jego samochód.

Z ich twarzy nie schodził uśmiech. Nie myśleli o tym, co było. Nie zastanawiali się, jak to będzie. Żyli teraźniejszością. Liczyło się tu i teraz. A teraz byli Oni.

Szczęśliwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz