Wszystkie treści i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są tylko i wyłącznie moją własnością. Kopiowanie ich jest zabronione.

czwartek, 14 lutego 2013

OPOWIADANIE: Rodzinny biznes + informacja

Witam.
Wiem, dawno mnie nie było, ale jakoś nie mam czasu na pisanie. Czasami zdarza mi się coś skrobnąć, ale nie jest to proste.
O tym opowiadaniu zapomniałam, i już długi czas leżało i czekało na publikację.

          
Dlatego mam prośbę.
Jeśli ktoś to czyta/ogląda i czeka na kolejne opowiadania lub zdjęcia, bardzo proszę o zostawienie maila lub numeru gg.
Proszę dlatego, że nie jestem w stanie pisać regularnie. Może być tak, że coś pojawi się za tydzień, lub za miesiąc.

Pozdrawiam





           Jak co dzień szła do pracy. Nie spieszyła się. Miała na tyle dużo czasu, że spokojnie mogła sobie pozwolić na spacer, a z drugiej na tyle mało, żeby nie kusiły jej żadne kawiarnie ani sklepy. A pogoda wręcz zachęcała do spacerów. Poranne słońce przyjemnie świeciło, ale nie było jeszcze na tyle mocne, żeby nie dało się wytrzymać.

            Po jakimś kwadransie dotarła do biura firmy. Duży i niski budynek podzielony był na dwie części. Ta po prawej i bardziej wysunięta do przodu była cała przeszklona, a schowana nieco z tyłu lewa pomalowana na niebiesko z trzema wielkimi bramami wjazdowymi. To właśnie tu mieścił się salon i komis z motorami, z przylegającym obok warsztatem. Czym Hania się tu zajmowała? Praktycznie wszystkimi sprawami biurowymi. Od kontaktów z bankami, poprzez pilnowanie, by pracownicy na czas dostali wypłatę, kończąc na parzeniu kawy szefowi. A ten był wysokim i nieco grubawym facetem po 50. Jego ojciec zaszczepił w nim miłość do motorów i pewnie gdyby został w swojej ojczyźnie, przejąłby po nim interes. Ale życie tak się potoczyło, że przyjechał do Polski na wycieczkę i zakochany w dziewczynie, został tu na stałe. Długo szukał dla siebie jakiegoś zajęcia, aż w końcu postanowił zająć się motorami. I tak powstał ten salon. Początkowo nie było łatwo, ale z czasem nabierał coraz większej renomy i w końcu stał się znany w całym kraju, oraz za jego granicami. Życie prywatne ułożyło mu się równie szczęśliwie jak zawodowe. Wraz ze swoją miłością założył rodzinę i doczekał się trójki dzieci: dwóch synów i córki.

            Wróćmy jednak do Hani. Ranki w ich salonie są z natury dość spokojne, więc gdy tylko przejrzała pocztę elektroniczną, wybrała się na mały obchód po salonie. Często tak robiła, a i sam Paul ją do tego namawiał.

            - Za powodzeniem każdej firmy stoi dobrze wyszkolony i dobrany zespół, który stanowi swoistą rodzinę – powiadał.

            Dlatego też wszyscy pracownicy salonu jak i warsztatu znali się bardzo dobrze. Bardzo często spędzali razem czas nie tylko w pracy, ale też poza nią, o co dbała żona Paula – Anna – organizując w weekendy towarzyskie spotkania.

            Hania należała do tej rodziny od roku. Początkowo ciężko jej było przyzwyczaić się do tak sielskiej atmosfery, ale szybko przekonała się, że Paul jest dobrym szefem nie tylko dlatego, że wprowadza rodzinną atmosferę, ale także dlatego, że potrafi utrzymać dyscyplinę. Dla niej, przyzwyczajonej do pracy w handlu, gdzie każdy pod każdym dołki kopie, była to absolutna nowość. Poza tym dziwiła się, czemu akurat ona dostała tą pracę.

            - Po prostu zobaczyłem w tobie potencjał – odpowiadał pytany o to szef.

            Pierwszy miesiąc, to była tak zwana „ochronka”, ale później wiele razy miała ochotę rzucić tą pracę, gdy Paul był niezadowolony. A on niestety nie potrafi powiedzieć komuś spokojnie, co jest źle, tylko od razu zaczyna krzyczeć. Po prostu podręcznikowy przykład choleryka. Nie liczyła, ile wieczorów przez niego przepłakała, ale w końcu przywykła. Teraz było już dużo lepiej. Już nie była tą cichą i zalęknioną dziewczynką co rok temu. Dzięki pracy tu –a była jedyną kobietą w całym zespole – stałą się pewna siebie i swoich wartości. W końcu musiała nauczyć się radzić sobie w bandą facetów. Bardzo pomocny okazał się w tym Jasiek, młodszy syn szefa, który znalazł ją kiedyś zapłakaną po kolejnej awanturze z jego ojcem i wziął pod swoje skrzydła, wprowadził w życie salonu, a także radził, jak najlepiej postępować z którym facetem. Teraz była już tak wyszkolona, że żaden jej nie podskoczy.

            Można powiedzieć, że salon sprzedaży jeszcze spał, ale za to w warsztacie dużo się działo. Dobrze, że przy budowaniu go Paul pomyślał o tym, żeby ściany i okna były dźwiękoszczelne. Co prawda jemu chodziło o to, żeby pracujące maszyny nie przeszkadzały klientom, ale pomysł okazał się pożyteczny z innego powodu. Paul to choleryk i perfekcjonista. Wszystko musi być idealnie. A gdy nie jest, zaczyna krzyczeć. Tak było i tym razem, gdy tylko Hania przekroczyła próg warsztatu. Pierwsze co doszło do jej uszu, to właśnie jego krzyk. Obiektem złości był – podobnie jak w 90% innych przypadków – najstarszy syn szefa, Paul Junior. Nie przejęła się tym zbytnio. To było całkiem normalne. Junior zawsze robił coś, co nie podobało się Seniorowi (jak określali szefa).
            - Co tym razem jest nie tak? – spytała Hania pojawiając się obok jednego z mechaników.

            - Kierownica jest o centymetr za długa – odparł.

            - Co za problem ją skrócić?

            - Żaden.

            - Aha, ok. – westchnęła.

            To była normalka. Tak wyglądał ich każdy dzień w warsztacie. Z pewnością tam działo się dużo więcej niż w salonie, gdzie wszystko musiało być schludne i czyste.

*

            Każdy dzień był taki sam, jak poprzedni, a jednocześnie zupełnie inny. Jak to możliwe? Po prostu. Niby całe obecne życie Hani toczy się teraz wokół warsztatu i salonu, a jednak zawsze dzieje się coś, co sprawia, że poznaje to miejsce na nowo. Da Hani takim bodźcem był Junior. Tak, spotykali się. Ale czy to była miłość, ciężko powiedzieć. Z jej strony na pewno tak, a z jego…  Z jego strony była to raczej zabawa i zapełnienie sobie wolnego czasu. Oczywiście nigdy tego dziewczynie nie powiedział, ale ona się domyślała. Bolało ją to, ale udawała, że nic się nie dzieje i że jak najbardziej jej to odpowiada. Sama zaś ukrywała swoje emocje i uczucia. I chociaż rodzinę szefa traktowała jak swoją, o tym nie wiedział nikt.

            Jednak wydarzyło się coś, co już na zawsze miało zmienić jej życie. Któregoś dnia okazało się, że… jest w ciąży. Test robiła kilka razy, bo nie potrafiła w to uwierzyć. Była przerażona. Oczywiście kochała to dziecko od chwili, kiedy się o nim dowiedziała, ale z drugiej strony tak bardzo się bała. Wszystkiego i o wszystko. Ona sama została porzucona zaraz po porodzie i wychowywała się w domu dziecka. Nie znała pojęcia miłości rodzicielskiej, nie wiedziała, jak to jest być mamą. Ale pokrzepiała ją myśl, że w końcu nie jest z tym sama. Może i Junior jej nie kochał, ale w końcu był odpowiedzialnym człowiekiem i podejmie się opieki nad dzieckiem. Nic więcej od niego nie oczekiwała…

            Tamtego dnia postanowiła mu powiedzieć o ciąży. Nie chciała jednak robić tego w pracy przy wszystkich, dlatego czekała na koniec dnia. Ale nie przewidziała jednego… Po przerwie obiadowej Paul pojawił się w warsztacie jak zwykle spóźniony, ale tym razem nie sam. I tylko obecność tej wysokiej blondynki o figurze modelki w jakiś sposób powstrzymywała Seniora przez ogromną awanturą. Junior przedstawił ją wszystkim jako Nikolę, swoją dziewczynę. Chłopacy rzucili się na niego z gratulacjami, a Hania stała zaskoczona. Tego się nie spodziewała. Owszem, nie byli parą i nie obiecywali sobie, że układ miedzy nimi obowiązywał będzie zawsze, ale z drugiej strony, poczuła się w jakiś sposób zdradzona i oszukana. I zazdrosna. Bo doskonale zdawała sobie sprawę, że przy takiej dziewczynie jak Nikola – długonogiej, chudej blondynce z bujnym biustem – ona sama jest nikim. Średniego wzrostu, tu i ówdzie zaokrąglona, o mysich włosach dla facetów była niewidzialna. Traktowali ją jak powietrze.

            Nikola oczywiście od razu zaskarbiła sobie sympatię całego zespołu i często bywała w warsztacie. Chłopacy śmiali się z nią, żartowali… Można powiedzieć, że w jakiś sposób Hania poszła w odstawkę. Jedynie Jasiek nie zachwycał się nową znajomą brata.

            - Będzie jak z innymi – wzruszył ramionami, gdy go o to zapytała któregoś dnia – Teraz Junior się nią chwali, a potem mu się znudzi. Jak zawsze.

            Bo faktycznie najstarszy z rodzeństwa nie był stałym w uczuciach.  Dziewczyny zmieniał bardzo często. Żadna nie zagrzała dłużej miejsca u jego boku. No, może poza Hanią, ale ona traktowana była przez wszystkich jak członek rodziny, a nie wybranka serca ich syna i brata.

            Niestety teraz wszystko wskazywało na to, że Nikola zdołała na dłużej usidlić młodego Blacka, bo czas leciał, a oni dalej pokazywali się razem. I w dodatku wszystko wskazywało na to, ze są razem szczęśliwi. Dlatego informację o ciąży Hania postanowiła zachować dla siebie. A żeby nikt inny się o tym nie dowiedział, zdecydowała się wyjechać.

*

            Rzadziej pojawiała się teraz w warsztacie, praktycznie większość czasu spędzając w swoim biurze. Nie, wcale nie miała aż tyle pracy. Po prostu przeszukiwała Internet w poszukiwaniu jakiś ofert pracy. Po jakimś czasie udało jej się coś znaleźć w brytyjskiej stolicy. Miała zacząć za dwa tygodnie. Zastanawiała się, jak załatwić sprawę z mieszkaniem, ale stwierdziła, że na początku zatrzyma się w jakimś niedrogim hoteliku, a na miejscu rozejrzy się za czymś na dłużej.

            I tak następnego dnia pukała już do drzwi biura szefa, w ręce trzymając kartkę z wypowiedzeniem. Nie czuła zdenerwowania, ale mimo to serce waliło jej jak oszalałe. Bądź co bądź, ale miała zostawić firmę i tych bliskich jej ludzi tak z dnia na dzień. Wiedziała, że będzie tęsknić, ale czuła, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji. Musiała się odciąć od Juniora i zerwać ten chory układ między nimi.

            - Proszę – usłyszała krzyk Seniora i pewnym krokiem weszła do środka – Cześć Haniu – przywitał ją.

            - Dzień dobry szefie – odpowiedziała dziewczyna.

            - Co cię do mnie sprowadza? Coś nie tak w firmie?

            - Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chodzi o coś innego… - powiedziała i podała mu kartkę papieru.

            Zaskoczony Black zaczął czytać, a z każdą kolejną chwilą, na jego twarzy pojawiało się coraz większe zaskoczenie i niezrozumienie.

            - Czemu? – spytał prosto z mostu, jak to miał w zwyczaju.

            Tego pytania dziewczyna obawiała się najbardziej. Wiedziała, że nie może powiedzieć prawdy, ale z drugiej strony Senior zrobił dla niej tyle dobrego, że był on ostatnią osobą, którą chciałaby okłamać.

            - Dostałam propozycję pracy w Londynie – odparła w końcu – Wchodzą dopiero na rynek, a ja miałabym się zająć marketingiem.

            - Spore wyzwanie….

            - Wiem i właśnie dlatego się zdecydowałam. Tu osiągnęłam już wszystko, a chciałabym się rozwijać.

            Rozmowa trwała jeszcze kilka minut. Paul usilnie starał się dowiedzieć, jaka jest prawdziwa przyczyna wyjazdu Hani, a ona usilnie starała się do tego nie dopuścić. W końcu jednak mężczyzna odpuścił i podpisał dokument.

            - Kiedy chcesz jechać? – spytał.

            - Jak najszybciej. Może uda mi się załatwić bilet jeszcze na dziś.

            - Pożegnasz się z chłopakami?

            - Nie chcę im przeszkadzać w pracy – odparła, choć miała wielką ochotę zostać.

            - W takim wypadku niech ci się wiedzie i bądź szczęśliwa – powiedział Senior wstając i mocno tuląc ją do siebie.

            Chwilę później Hania wyszła i udała się do domu. Przez całą drogę powstrzymywała łzy. Czuła się, jakby opuszczała dom rodzinny, którego tak naprawdę nigdy nie miała. Ale to właśnie może ten fakt sprawił, że traktowała rodzinę Blacków jak swoją. Jednak starała się odegnać od siebie te myśli. Zaczynała nowy rozdział w życiu.

*

            Trzy lata później…

            Jasiek przechadzał się po angielskiej hali wystawowej. Razem z tatą i bratem dostali zaproszenie na międzynarodową wystawę motocykli. Jego tata wraz z bratem zatrzymali się przy jakiś znajomych ze Stanów, a on zwiedzał dalej. Jego nie interesował sam proces tworzenia motocyklu, ale efekt końcowy.

            Właśnie przyglądał się produktom jednej z brytyjskich firm, gdy poczuł, jak ktoś na niego wpada.

            - Przepraszam bardzo – usłyszał damski głos.

           Głos, którego nie słyszał od ponad trzech lat. Szybko spojrzał na jego właścicielkę. Nie zmieniła się prawie nic. Może jedynie była nieco bardziej elegancka. I szczuplejsza.

            - Hania? – spytał z niedowierzaniem, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to może być prawda.

            Doskonale pamiętał dzień, w którym ojciec powiedział mu, że chwilowo musi przejąć obowiązki w salonie. Zapytany o Hanię, powiedział jedynie, że złożyła wymówienie i wyjechała z kraju. Jasiek nie mógł w to uwierzyć. Przyjaźnili się, a on nic nie wiedział o jej planach. Czuł, że coś się wydarzyło, ale nie miał pojęcia co. Czy czuł się zdradzony? Owszem, w jakiś sposób tak, ale z drugiej strony dużo bardziej martwił się o dziewczynę, bo znał ją na tyle, że gdyby nie miała żadnego poważnego powodu, nigdy by tego nie zrobiła.

            Od tamtego czasu wiele się w firmie zmieniło. Już nie było tak radośnie, jak wcześniej. Senior też jakby się wyciszył. Nikomu tego nie mówił, ale tęsknił za swoją młodą podopieczną.

            Tymczasem kobieta zatrzymała się w pół kroku, jak rażona piorunem, po czym wolno odwróciła się w kierunku Jaśka.

            - To naprawdę ty! – krzyknął zaskoczony, ale w jego głosie słychać była szczęście.

            Sekundę później porwał ją w ramiona, głośno się śmiejąc. Nie zważał na ludzi, którzy dziwnie im się przyglądali. Miał ich gdzieś. Nie liczyli się dla niego. Dla niego w tym momencie najważniejsza była ona. Osoba, którą uważał za siostrę i za którą tęsknił przez ostatnie lata.

            - Gdzieś ty się podziewała przez ten czas? Czemu tak nagle zniknęłaś? – zasypywał ją pytaniami.

            Zaskoczona Hania nie wiedziała, co robić. W końcu po to wyjechała, żeby nikt jej nie znalazł, żeby mogła zacząć życie na nowo, bez jakiekolwiek Blacka. A jeden z nich właśnie pojawił się w jej nowym i uporządkowanym życiu. W dodatku ten, za którym najbardziej tęskniła i którego najtrudniej było jej w Polsce zostawić. Wiedziała, że teraz sprawy mocno się skomplikują, bo doskonale znała Jaśka i wiedziała, że nie pozwoli on na ponowne zerwanie kontaktu. A nie chciała po raz kolejny uciekać i zaczynać życia na nowo. Po prostu nie miała już na to siły… Dlatego postanowiła powiedzieć mu jedynie część prawdy, a co do reszty nakarmić go kłamstwami. Na pewno nie miała jednak zamiaru mówić mu o swojej córeczce Pauli.

            Niestety życie ma to do siebie, że jeśli bardzo czegoś nie chcemy, właśnie to dostajemy. Tak było i w tym wypadku. Dosłownie sekundę po tym, jak jej przyjaciel sprzed lat postawił ją na podłodze, obok nich rozległ się kolejny krzyk.

            - Mamusia! – a następnie na oko dwuletnia dziewczyna dopadła nogi Hani mocno się przytulając.

            - Wybacz Hannah, ale musze pędzić do szpitala – nagle pojawiła się kolejna osoba i zaczęła mówić do kobiety – Gdzieś pod Londynem był karambol i mają mało lekarzy. Jeszcze raz sorry. Pogadamy później – i już jej nie było.

            A Hania została sama z córeczką i zszokowanym Blackiem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz wszystkie jej plany wzięły w łeb. Dlatego nie zastanawiając się dłużej złapała Jaśka za rękę i pociągnęła w jakieś spokoje miejsce, gdzie będą mieli okazję spokojnie porozmawiać. Wybrała kawiarenkę, którą ktoś postawił na hali wystawowej, gdzie zajęła Paulę ciastkiem, a sama zaczęła mu wszystko tłumaczyć. Nie ukrywała już niczego. Opowiedziała wszystko, co trzy lata temu skłoniło ją do wyjazdu z Polski, czyli o jej układzie z Juniorem, nieplanowanej ciąży i postanowieniu rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Jasiek okazał się dobrym słuchaczem, nie przerywał jej, pozwalał się wygadać. A ona z każdą chwilą czuła się coraz lepiej. Tak, jakby zrzucała z siebie jakiś ciężar.
           
            - Więc już wiesz, jak to wyglądało… - skończyła swoją opowieść.

            Myślał, że teraz zasypie ją gradem pytań i pretensji, ale on po prostu mocno ją do siebie przytulił.

            - Już nie jesteś z tym sama… - powiedział.

            Nie, nie miał żadnych pretensji typu „czemu nic wcześniej nie powiedziałaś”. Zrozumiał.

            Wieczorem odwiedził ją w mieszkaniu. Razem z nim przyszedł Senior i Junior. W tym jednym względzie Jasiek był nieubłagany. Musiała powiedzieć reszcie. Oczywiście opierała się, ale on też był uparty. W końcu po wielu słownych przepychankach, powiedziałam im prawdę.

            - Nic nas nie łączyło – odparła zapytana przez Juniora, czemu mu od razu nie powiedziała – Ty byłeś szczęśliwy z Nikolą, więc ani ja ani dziecko nie byliśmy ci do niczego potrzebni…

            Rozmawiali jeszcze długo, praktycznie do rana. I chociaż wszyscy następnego dnia mieli swoje obowiązki, zupełnie o tym nie myśleli. Zachowywali się tak, jakby chcieli te wszystkie lata rozłąki nadrobić w jedną noc. Junior bardzo chciał zobaczyć swoją córkę, nawet jeśli akurat spała. Zaskoczyło go i Seniora, że mała ma na imię Paula, ale i cieszyło.

*

            Jakiś czas później Hania wraz z Paulą wróciły do Polski. Blackowie przyjęli je bardzo ciepło. Hania mogła wrócić na swoje wcześniejsze stanowisko w firmie, a żona Seniora zaproponowała, że bardzo chętnie podejmie się opieki nad wnuczką. Junior bardzo odpowiedzialnie podszedł do swoich ojcowskich obowiązków i cieszył się każdą chwilą spędzaną z córką. Razem z Hanią postanowili bowiem, że będzie on mógł aktywnie uczestniczyć w wychowywaniu Małej, choć postanowili każde z nich iść w swoją stronę. Byli przyjaciółmi, ale to wszystko. Łączyła ich jedynie mała Paula. Ale pomimo tego, wszyscy byli jak jedna wielka rodzina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz