100 słów razem z tytułem.
(Znowu pisane na kursie. Podobnie jak publikacja:))
To miał by dzień, jak każdy inny. Za każdym razem wracała do
domu tą samą trasą. Teraz też. Nie, nie bała się. W końcu był środek dnia,
ścieżka koło dość ruchliwej trasy. W dodatku do domu miała stąd zaledwie
200 metrów. Nic nie mogło się jej już stać…
Szła akurat pod mostem. Nie słyszała jego kroków, bo
samochody jadące górą robiły spory hałas. Poza tym myślami była już w domu.
Jego buty na miękkiej podeszwie też nie ułatwiały sprawy.
Pierwszy cios padł niespodziewanie. Potem były kolejne.
Krzyczała, lecz nikt jej nie słyszał. Jedynie kaczki widziały, jak gaśnie jej
życie…
Nie przyznaję się do siebie, nie ma mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział do siebie:
http://odbicie-cienia.blogspot.com
Podoba mi się. Pisz dalej, pisz. Chcę wiedzieć, co się potem stanie. Normalnie tak mnie ciekawość zżera, że hej ;)